niedziela, 22 czerwca 2014

~ Rozdział 17 ~ "Każdy jego ruch, drżenie głosu, smutny uśmiech w jaki układał usta… to wszystko było przeznaczone dla mnie. "

                    ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI INFORMOWANI :)


~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~



Stanęłam przed drzwiami jednego z londyńskich mieszkań. Jeszcze raz sprawdziłam dokładnie adres. Tak, to na pewno tu.

Nacisnęłam przycisk dzwonka i już po chwili słyszałam kroki po drugiej stronie.

- Bonjour! – w drzwiach ukazał się wysoki chłopak o blond włosach – ty musisz być Evelyn – uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.

- Jesteś z Francji? – spytałam go wchodząc do środka.

- Nie, po prostu lubię to słowo – zaśmiał się – Bonjour.. bonjour.. fajnie to brzmi.

- Okej, rozumiem – również zachichotałam. Czułam, że z tym człowiekiem pod jednym dachem nie będę się nudzić.

- Więc tak, twój pokój jest na końcu korytarza, zaraz obok mojego – mrugnął do mnie - Po prawej jest łazienka, teraz jesteśmy w salonie i tam widzisz kuchnię – wskazał na aneks połączony z pokojem dziennym.

- Dzięki. Mam jedno pytanie – zaczęłam niepewnie - prawdopodobnie mnie wyśmiejesz, ale kompletnie zapomniałam twojego imienia… - przygryzłam nerwowo wargę.

- Elyar – chłopak nie wyglądał na urażonego.

- Nie będę kłamać, że Jake dużo mi o tobie opowiadał, bo nie wspomniał nawet jak wyglądasz.

- I co? Rozumiem, że przeszedłem twoje najśmielsze oczekiwania – znowu mrugnął do mnie.

- Mógłbyś przestać ciągle do mnie mrugać – westchnęłam ironicznie.

 - Czyżby cię to peszyło?

- Pójdę obejrzeć mój pokój – zignorowałam uwagę chłopaka, pewnie ze względu na to, że w małym stopniu miał rację.

- Peszy cię to! – krzyknął triumfalnie, gdy oddalałam się w głąb korytarza.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Polubiłam Elyara. Był zabawny, miły i, nie oszukujmy się, przystojny.



*


Weszłam do pokoju, który od dziś miał byś moim głównym ośrodkiem życia. Pomieszczenie nie było byt wielkie, ale jak na moje potrzeby- wystarczające. Ściany pomalowano na delikatną biel przechodzącą w beż, a podłogę wyłożono ciemnobrązowymi panelami.

Po lewej stronie, zaraz przy ścianie stało łóżko z białą, metalową ramą, a po prawej znajdowała się duża szafa, również w kolorze bieli. Naprzeciwko drzwi było okno z widokiem na ulicę, która na szczęście nie należała do zbyt ruchliwych, więc nie mogłam narzekać na hałas. Pod oknem stało biurko w tym samym odcieniu co reszta mebli. Ostatnim elementem prostego wystroju mojego pokoju była komoda stojąca naprzeciwko łóżka.

Mimo, że na razie pomieszczenie wydawało się puste i bez życia, wiedziałam, że z czasem zapełnię je osobliwymi dodatkami i ozdobami, które nadadzą mu bardziej personalnego charakteru.

Usiadłam na łóżku i napisałam smsa do Marty, informując ją, że dotarłam na miejsce. Następnie zadzwoniłam do Margaret, która chciała się spotkać, jak tylko będę już w Londynie. Zaproponowałam dziewczynie, aby wpadła do mnie. Elyarowi nie będzie to raczej przeszkadzać.


*


Margaret była za godzinę. Obgadałyśmy wszystkie szczegóły mojej pracy. Zaczynam o 8:30. Kawiarnię otwierają co prawda o 9, ale wszystko trzeba przygotować. W poniedziałek przejdę krótkie „szkolenie” co i jak. Kelnerką nigdy nie byłam, więc jak najbardziej mi się to przyda. Zmianę kończę o 14:30. Reszty dowiem się w poniedziałek podczas rozmowy z rodzicami Margaret.

- Masz plany na jutro? – dziewczyna zmieniła nagle temat.

- Nie, a czemu pytasz?

- Mam bilety na koncert, ale nikt nie za bardzo mam z kim iść. Nikt z moich znajomych nie przepada za boysbandami. Masz ochotę się wybrać? - spytała

- W sumie czemu nie. I tak nie robię nic specjalnego. – uśmiechnęłam się do Margaret. Przyda mi się trochę rozrywki. Chciałam zapytać, co to za zespół, ale brunetce zadzwonił telefon. Rodzice potrzebowali jej pomocy, więc rzuciła tylko pożegnalne cześć i wybiegła z mieszkania. Ja tymczasem zaczęłam rozkoszować się weekendem i oglądałam maraton „Przyjaciół”. Usłyszałam jednie, jak około 18 Elyar wychodził, zapewne na imprezę.




 *

Nadeszła niedziela, dzień koncertu, a najśmieszniejsze było to, że nadal nie wiedziałam czyjego. Przez głowę, przemknęła mi myśl, jaką ironią losu byłoby, gdyby okazało się, że idziemy na występ The Vamps. Szybko jednak wyśmiałam sama siebie za takie głupie przypuszczenia i kontynuowałam przygotowania.

O 16 byłam gotowa do wyjścia. Założyłam jeansowe szorty z wysokim stanem i biały crop top z napisem Hakuna Matata. Do tego ubrałam tenisówki w panterkę, które mimo, że kupione w Primarku za 5 funtów, wyglądały prawie jak vansy. Włosy rozpuściłam i lekko pokręciłam końcówki. Zdecydowałam się na mocniejszy makijaż, co w moim wypadku oznaczało grubszą kreskę eyelinerem i trochę czerwonej szminki. Szalona ja!

Wyszłam z domu i udałam się w umówione miejsce, gdzie już czekała na mnie Margaret. Udałyśmy się do metra i po pół godzinie byłyśmy już na miejscu.

Gdy stałyśmy w kolejce do wejścia, brunetka wreszcie dała mi mój bilet. Zdziwiła się, gdy powiedziałam jej, że do tej pory nie wiedziałam na czyj koncert idziemy.

Spojrzałam na wejściówkę, spodziewając się jakiejś kompletnie nieznanej mi nazwy. Zamiast tego napotkałam jednak coś, co sprawiło, że udławiłam się wodą, którą akurat piłam.
Wielkie drukowane litery układały się w napis THE VAMPS.

Nie wierzyłam, że to się działo naprawdę. Gorąco oblało moje ciało, policzki stały się czerwone, a w brzuchu poczułam dziwny ucisk. Adrenalina? Stres? Tak, to wszystko naraz skumulowało się we mnie. Czy to jest jakiś cholerny żart, czy ja naprawdę idę właśnie na koncert Jamesa i mam pieprzone miejsca stojące przy scenie? Na pewno ucieszy się jak mu pomacham!

- Coś nie tak?– powiedziała zmartwiona.

- Nie, nie. Wszystko w porządku.  – uśmiechnęłam się. Co miałam jej powiedzieć? Że tydzień temu umawiałam się z gitarzystą tego zespołu i że trochę nam się nie układało? I tak by mi nie uwierzyła.

- Co znaczy M&G? – spytałam nie rozumiejąc znaczka na bilecie.

- Meet and greet. Spotkanie z artystą po koncercie. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało mi się zdobyć takie vipowskie bilety – odpowiedziała podekscytowana Margaret.

- Czyli że spotykamy się z nimi twarzą w twarz? – przełknęłam ciężko ślinę.

- Tak, już nie mogę się doczekać! – dziewczyny krzyknęła entuzjastycznie.

I w tym momencie poczułam, że życie nie tylko daje mi w twarz, ale przywiązuje mnie do konia i ciągnie po ziemi przez plantacje kaktusów.

15 lipca przejdzie do historii jako dzień, w którym pogrążę się tak bardzo, że nawet polscy politycy mnie nie przebiją.

*

Stanęłyśmy razem z Margaret przy scenie. Oczywiście życie zadbało o to, abym skompromitowała się doszczętnie i moja towarzyszka zajęła miejsca przy samych barierkach, jakieś 5 metrów od miejsca, gdzie mieli wystąpić The Vamps. Miałam ochotę założyć na twarz papierową torbę albo ewentualnie odrąbać sobie głowę siekierą. Wszystko, byleby tylko James mnie nie rozpoznał.

Wyjdę na rozchwianą emocjonalnie idiotkę. Najpierw mówię mu, że nie chcę go więcej widzieć i z nami koniec, a na drugi dzień pojawiam się na jego koncercie w pierwszym rzędzie przy scenie. Brakuje mi tylko plakatu z napisem „Jestem żałosna”.

Nagle zgasły wszystkie światła, a fanki zaczęły piszczeć. Margaret potrząsnęła moim ramieniem.

- O boże! Zaraz wyjdą! – krzyczała podekscytowana.

Poczułam się dziwnie. Dookoła mnie były tysiące fanek piszczących i płaczących na widok chłopaków, których ja poznałam. Setki z nich byłyby zapewne zdolne rozebrać się dla Jamesa tu i teraz, a ja? Całowałam się z nim, rozmawiałam a potem… Dałam mu kosza.

Co ja tutaj do cholery robię?!

Nagle miałam wielką ochotę uciec. Po prostu przecisnąć się przez tłum i wyjść. Ale było już za późno. Cztery białe strumienie światła skierowane zostały na scenę i z mgły wyłonili się chłopcy.


Wyglądali olśniewająco. Mój wzrok od razu spoczął na James’ie. Ubrany był w zwykły, szary T-shirt z nadrukiem i jeansy, które nie były na szczęście tak obcisłe, jak te, które zwykle zakłada. Włosy ułożył w ten sam sposób, który zapamiętałam. Uśmiechał się do tłumu, w rękach trzymał gitarę.


Był taki idealny.


- Hello, we’re The Vamps… - usłyszałam w tle głos Bradley’a.


I wtedy James na mnie spojrzał. Przelotnie lustrował tłum fanek i jego wzrok zatrzymał się na mojej osobie. Rozpoznał mnie i nic w tym dziwnego. Na jego twarzy namalowało się zdziwienie. Był zmieszany i zdezorientowany, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Błagałam, żeby pierwszy odwrócił wzrok, bo ja nie potrafiłam.


Pomogła mi jedna z fanek, która uderzyła mnie łokciem w oko i prawie przewróciła barierkę krzycząc „Bard, wyjdź za mnie!”.


Chwyciłam się za bolące miejsce i je rozmasowałam. Gdy spojrzałam z powrotem na Jamesa, jego wzrok utkwiony był już w innym miejscu, a palce delikatnie muskały struny gitary. Zaczynała się pierwsza piosenka.



Chłopcy zaczęli od Can We Dance, potem zaśpiewali Somebody To You i Oh Cecilia. Choć nie koncentrowałam się bardzo na ich występie, a na zastanawianiu się co teraz myśli o mnie James, to musiałam przyznać, że mieli talent, wiedzieli jak porwać tłumy. Powoli zaczynałam rozumieć, co te wszystkie dziewczyny w nich widziały.


W czasie jednej z piosenek Bradley uśmiechnął się do mnie, więc również musiał mnie rozpoznać. Connor posłał mi jedynie zdziwione spojrzenie, jakby mnie skądś kojarzył, ale nie do końca wiedział, kim jestem. Nie dziwię mu się, spotkaliśmy się tylko raz. Trisa w ogóle nie poznałam, więc on nie zwrócił na mnie większej uwagi, ja na niego zresztą też. Nie mogłam oderwać wzroku od Jamesa.


Zaczarował mnie swoimi delikatnymi ruchami, gdy grał na gitarze, swoim cudownym głosem, kiedy włączał się do chórku, uśmiechem jakim obdarzał fanki, sposobem w jaki spuszczał wzrok, aby kontrolować chwyty.


To wszystko sprawiło, że zaczynałam żałować, że nie dałam mu drugiej szansy. Zrozumiałam, co straciłam. I nie chodzi mi tu o chłopaka, którego pragną tysiące dziewczyn, a o kogoś, komu naprawdę na mnie zależy i dla kogo liczy się moje szczęście. James był właśnie takim człowiekiem.


Zwróciłam uwagę z powrotem na scenę. McVey szeptał coś Bradley’owi na ucho, a wokalista po chwili odezwał się do mikrofonu.


- A teraz piosenka She Was The One w wykonaniu James’a!


Fanki piszczały z zaskoczenia i podniecenia, a McVey uśmiechnął się do tłumów.


- Ta piosenka… chciałbym ją zadedykować dziewczynie, która, choć poznałem ją niedawno, zdążyła wywrócić mój świat do góry nogami.


Nie wierzyłam własnym uszom. Czy on właśnie zadedykował mi piosenkę? Chłopak spojrzał głęboko w moje oczy. Jego wzrok przepełniony był bólem, a ja miałam ochotę wybiec na scenę, przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.


- Ale szczęściara z tej dziewczyny – mruknęła do mnie Margaret.


- Co? A.. tak tak.. – przytaknęłam. Ten moment był delikatnie mówiąc niezręczny.


Czułam się winna. McVey mnie okłamał, to fakt, ale bardzo się starał i zależało mu na moim wybaczeniu i jak widać nadal zależy. On dla mnie śpiewa, a ja postanowiłam sobie o nim zapomnieć… Boże, jaką ja jestem egoistką!


Nagle rozbrzmiały pierwsze akordy piosenki wyrywając mnie z zamyślenia i skupiając moją uwagę na James’ie. Jego wzrok również spoczywał na mnie i chłopak ani myślał go odwracać.



Tell me you love me
Tell me you care
But I know you won’t be there
No-oh-oh

(Powiedz, że mnie kochasz,
Powiedz, że ci zależy,
Wiem, że cię tu nie będzie, nie..)

Aksamitny głos Jamesa otulił całą arenę. Fanki piszczały i płakały. Mimo, że byłam otoczona przez setki ludzi, czułam się jakby oni wszyscy powoli znikali, aż w końcu zostaliśmy tylko ja i James.  



I've had trouble sleeping
You feel the same
No, I bet you can’t complain
About that at all
(Nie mogłem spać
Ty czujesz to samo
I nie, nie sądzę żebyś narzekała na to)
Give me it all
And I’ll give it right back
Show me the bottom of this bottle
We can pick up where we left off tomorrow
(Więc daj mi to wszystko
Oddam to uczciwie z powrotem
I pokaż mi dno tej butelki
Możemy zacząć od nowa, tam, gdzie
daliśmy sobie spokój,
jutro…)



Ostatnia część trafiła we mnie najbardziej. Moje serce krzyczało, żeby dać James’owi drugą szansę, a rozum nie miał zamiaru tego wołania uciszać. Tak, zaczniemy od nowa, tam gdzie daliśmy sobie spokój…



She was the one who got away
She was the one who I never got to say
How much
I miss your touch
She was the one who meant the most
She was the one who I kept close
Amongst it all
So just let’s fall

(Ona była tą, która odeszła
Ona byłą tą, której nigdy nie miałem okazji powiedzieć
Jak bardzo tęskniłem za jej dotykiem
Ona była tą, która znaczyła najwięcej
Ona była tą, którą trzymałem blisko pośród tego wszystkiego
Poddajmy się temu uczuciu)




Dlaczego? Dlaczego słowa tej piosenki tak bardzo pasowały do aktualnej sytuacji? Miałam wrażenie, że James śpiewał teraz wszystko, czego nie zdołał mi powiedzieć. To wcale nie utrudniało nierozpłakania się wśród tych wszystkich ludzi. I choć inne fanki płakały, robiły to z histerii. A ja? Ja pogrążyłabym się w poczuciu winy, smutku i żalu.


- Evelyn! Mój Iphone! – wyrwała mnie z transu Margaret. Miałam ochotę jej za to przywalić w twarz.


- Co się stało? – warknęłam.


- Spadł i cały się rozwalił. A tak bardzo chciałam nagrać tą piosenkę. Pomóż mi go chociaż pozbierać.


Schyliłam się niechętnie i podniosłam część telefonu, która kiedyś była pewnie ekranem, a teraz jedynie potłuczonym szkłem.


- Cholera, co za szajs! – burknęła wkurzona – pożycz mi swój, proszę.


Podałam dziewczynie moją komórkę, aby wreszcie dała mi spokój. Na szczęście zadziałało.


Zwróciłam swój wzrok z powrotem na scenę i poczułam motylki w brzuchu. James stał na krawędzi sceny, był wręcz na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnął się do tłumu i znów spojrzał na mnie. Z tej odległości jego oczy były jeszcze bardziej niebieskie. Patrząc w nie czułam się jak na błękitnej lagunie. Znowu istnieliśmy tylko ja i on.



Tell me it’ll be okay
And tell me it’ll all fade away
I’ve walked for miles, I haven’t even got that far
Told you my secrets, promised you would heal these scars
Now I've got nothing, nothing but a broken heart
No-oh
Never thought it would ever end that way
Second guessing girl I got led astray
Could you come back to me one day?
(Powiedz, że wszystko będzie dobrze,
Powiedz, że to wszystko zniknie
Chodziłem wiekami a i tak nie zaszedłem tak daleko
Ostatecznie, są dla nas lepsze sposoby na rozejście się, nie..
Myślałem, że to nigdy nie skończyłoby się w taki sposób
Przez te wszystkie przewidywania, dziewczyno, prowadziłaś mnie błędną drogą
Mogłabyś do mnie wrócić pewnego dnia?)




Nagle poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. Otarłam je szybko i przygryzłam dolną wargę, aby nie rozpłakać się jeszcze bardziej.


On śpiewał dla mnie. Tylko dla mnie. Każdy jego ruch, drżenie głosu, smutny uśmiech w jaki układał usta… to wszystko było przeznaczone dla mnie.


Teraz wreszcie zrozumiałam. On zranił mnie, a ja skrzywdziłam jego. Cierpiał tak samo jak ja. Jesteśmy kwita, więc… czemu by nie zacząć od nowa?


James zaśpiewał jeszcze raz refren i rozbrzmiał ostatni akord piosenki. Chłopak przygryzł wargę patrząc mi głęboko w oczy i odsunął się na tył sceny.


Było tyle myśli, które krążyły mi teraz po głowie, tyle słów, które chciałam powiedzieć…


- Co to miało być? – Margaret jak zwykle zepsuła nastrój – dlaczego płaczesz? Czyżbyś należała do tego grona histerycznych fanek? – zaśmiała się.


- Yyy.. nie. Ja.. wczułam się po prostu. – wyjąkałam drżącym głosem.


Reszty koncertu nie pamiętam.


Wciąż myślałam o Jamesie...


... i jego cudownych oczach.


Naszej błękitnej lagunie.


Tęsknię za nim.

~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dum dum dum! Witamy w obsadzi Elyara Foxa xD
Dzielcie się opiniami na temat rozdziału w komentarzach :)
13 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ
(usunęłam rozdział i dodałam znowu - nie ma oszukiwania i spamu od jednej osoby ;* gramy fair xd)

22 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow mega!!Chyba najlepszy jaki napisalas do tej pory.Tez polubilam Elyara.I ta piosenka zaspiewana przez James'a -cudo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Awwww James jest słodki <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa James taki słodki! <3 Rozdzial cudowny! *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wchodzę już taka zrezygnowana i myślę: ''Byłoby super gdyby dodała nowy rozdział...ale znając życie pewnie jeszcze nie ma nic nowego..'' Wchodzę, a tu nowy rozdział! <3 Wiesz jak uszczęśliwić człowieka! :D

    Rozdział super! Aww, wiedziałam, że pójdą na koncert Vamps'ów, po prostu wiedziałam :D I ten James- taaaki kochany! ;) Evelyn musi dać mu drugą szansę, On Ją kocha przecież! <3 Aż się rozmarzyłam jak to czytałam :*

    Pisz szybko następny i wstawiaj! :D Czekam z niecierpliwością! :)

    Ej, bez oszustw tutaj! Bo się nie doczekamy nowego! :D

    Pozdrawiam, Iza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże!!! Wiedziałam, że to będzie koncert The Vamps!
    James śpiewający dla Evelyn ♥ - to było takie wzruszające :') Powiedz, że się pogodzą i wszystko się ułoży...jeśli tak się nie stanie to wiedz, że będę bardzo, bardzo smutna :'(
    Rozdział jest mega genialny, przepiękny i niesamowity ^_^
    Życzę weny i czekam na kolejny :*
    ~ M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż się wzruszyłam serio :'( James jaki słodki <3 ja na miejscu Evelyn wpadła bym na ta scenę i... oj po prostu rozdział MEGA!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyno jesteś BOSKA oby tak dalej czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  10. BOSKI !!! <3 Wiesz kiedy przerwac xD ! Ja tu juz czekam,az tu wrescie wejda za kulisy i bummn przerwalas *o* blagam kolejny !! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny, piękny, piękny!!!! Zakochałam się <333333 Uwielbiam cię dziewczyno :')

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham cię!! Po prostu kocham!!!! Uwielbiam jak piszesz... :))))))

    OdpowiedzUsuń
  13. aaa jestem 13 osoba hihih *.* rozdział mega nie mam pytań po prostu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham, kocham, kocham <3 i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam cie !! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. nareszcie chłopaki w akcji :)) juz nie mogę się doczekać co będzie jak się zobaczą :D szybciutko dodaj nowy. czekam/n

    OdpowiedzUsuń
  17. I <3 it!!! Czekam na nn ;***

    OdpowiedzUsuń
  18. Na tych słowach się rozpłakałam! *.* "On dla mnie śpiewa, a ja postanowiłam sobie o nim zapomnieć…" Cudnee! Mam nadzieję, że na M&G porozmawiają w 4 oczy i się pogodzą! Czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze to przeżywam i nie wiem co napisać. Brak mi słów. To jest takie cudowne. *_* Coś czuję, że ośmieszam się tym komentarzem, ale trudno xD. Nic więcej z siebie nie wyciągnę. Moje słownictwo sięgnęło dna. Muszę przetrawić ten rozdział, ale czekam już na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    Buziaczki :***** ~ Ania
    PS.: Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo ;P

    OdpowiedzUsuń
  20. tak myślałam że to będzie The Vamps cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  21. O matko *-* Blog niesamowity, rozdziały wciągają, robi się bardzo ciekawie <3 Mam nadzieję, że już niedługo ukaże się kolejny rozdział !!! :** Czekam z nie cierpliwością <3333

    OdpowiedzUsuń