Akapity różnią się czcionkami, ale nie ma to żadnego znaczenia. po porostu albo ja jestm zbyt głupia, zeby to ogarnąć, albo Blogger się na mnie uwziął.
Zapraszam do czytania :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gwałtownie
poderwałam się do góry z niemym krzykiem na ustach. Ciężko dyszałam, pot
pokrywał moje ciało, które wciąż trzęsło się ze strachu. Czy ja właśnie
przeżyłam moją śmierć?
Przymknęłam oczy, uspokajając oddech i przy okazji całą siebie.
To tylko sen, spokojnie, ja żyję –
tłumaczyłam w myślach. To wszystko było takie realistyczne: wypadek i cały
towarzyszący mu ból. Wpadające przez okno słońce do złudzenia przypominało mi
światła samochodu ze snu. Żadne z moich dotychczasowych marzeń sennych nie było
tak rzeczywiste.
- Wszystko w porządku? – do pokoju wszedł James – jesteś strasznie blada –
stwierdził przyglądając mi się uważnie.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Co on robił w moim domu?
Rozejrzałam się dookoła i nagle zorientowałam się, że nie leżę w moim łóżku,
tylko na kanapie James’a. Zamarłam w bezruchu zastanawiając się, co ja robię w mieszkaniu
chłopaka?!
W mojej głowie rozbrzmiał ponownie głos siostry „Wróć przed 22”. Spojrzałam na
zegarek wskazujący dziesiątą. Dziesiątą rano. Marta mnie zabije.
Zerwałam się z kanapy, zrzucając przykrywający mnie koc. James spojrzał na mnie
z rozbawieniem.
- Myślę, że teraz już wszystko jedno kiedy wrócisz do domu – roześmiał się.
- Zabawne – rzuciłam mu mordercze spojrzenie – wytłumacz mi lepiej dlaczego spałam
u ciebie, a nie u mnie? -
- Cóż, twoja siostra wygląda mi na przyzwoitkę, więc wątpię, czy chciałaby cię
zobaczyć stanie w jakim byłaś wieczorem… -
Westchnęłam ciężko, przetwarzając informacje.
- To dlatego niczego nie pamiętam – opadłam zrezygnowana na kanapę uderzając
się ręką w głowę.
- Jak to nic? – niezadowolenie przemknęło przez twarz James’a.
- Od historyjki o grającym nocniku urwał mi się film… a byłam pewna, że nie
piję dużo -
- Spokojnie, wszyscy przesadziliśmy. Brad i Connor nadal śpią – uśmiechnął się
pocieszająco, a dziwny wyraz jego twarzy zniknął momentalnie.
- Gdzie jest łazienka? – spytałam .
- Byłaś w niej wczoraj z 5 razy… -
- Jeśli chcesz ze mnie pokpić, to ranek nie jest najlepszą porą – burknęłam zniecierpliwiona.
- Ostatnie drzwi po lewej – mruknął, z kącikiem ust uniesionym w górę.
~*~
Rozbudzający prysznic to rzecz, której zdecydowanie
potrzebowałam. Krople wody spływały po moi ciele działając kojąco na skórę, a
para wodna stwarzała idealny nastrój do rozmyślania.
Próbowałam przypomnieć sobie chociaż kilka istotnych faktów z wczoraj, ale w
mojej głowie ciągle gościła pustka. Spokoju nie dawała mi mina James’a, gdy
przyznałam się, że urwał mi się film. Jakby był niezadowolony, że zapomniałam
coś istotnego. Nigdy nie piłam dużo i pierwszy raz zdążyło mi się coś
podobnego. Z reguły to ja byłam tą, która opowiadała imprezy znajomym, a nie na
odwrót. Poza tym tego co się wczoraj wydarzyło nawet nie można nazwać imprezą.
Czułam się bezsilna wobec własnej osoby. Coś się stało, byłam tego pewna, ale
gdy sięgałam pamięcią w tył, ogarniała mnie bezradność.
Zirytowana wyłączyłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Chwilowe ukojenie, nagle przerodziło
się w rozdrażnienie.
Wytarłam się ręcznikiem i założyłam ubrania z poprzedniego dnia. Rozczesałam mokre włosy i zlustrowałam od góry
do dołu moje odbicie. Wyglądałam koszmarnie. Opuchnięte i zaczerwienione oczy
na pewno nie dodawały mi uroku, a tusz którego nie dałam rady zmyć pod
prysznicem, wciąż odznaczał się na powiekach.
Spostrzegłam leżący na blacie obok umywalki krem do twarzy. Na szczęście był
uniwersalny i nie musiałam martwić się, że będę pachnieć jak facet.
Postanowiłam użyć starej jak świat metody i zmyć resztki makijażu tłustym
kremem. Po kilkunastu sekundach wyglądałam lepiej, chociaż nadal bliżej mi było
do zombie niż homo sapiens, ale jak to
mówią - nie można mieć wszystkiego.
Odgarnęłam mokre włosy do tyłu, tak aby mi nie przeszkadzały i opuściłam
zaparowaną łazienkę. Zdeterminowana do odkrycia sekretu ostatniej nocy, udałam
się do salonu, gdzie spodziewałam się zastać James’a.
Idąc przez korytarz spostrzegłam uchylone drzwi, a moją uwagę przykuły
dochodzące zza nich szepty. Na szczęście nie na tyle ciche, żebym ich nie
słyszała.
- Jak to nic nie pamięta? – rozpoznałam głos Brad’a.
Nastąpiło milczenie. Nie wiedziałam, kto jeszcze był w pokoju, ale domyślałam
się, że drugim rozmówca to James. Co gorsza, prawdopodobnie tematem byłam ja.
- Musisz jej powiedzieć – ponownie wypowiedział się Bradley. Wytężyłam słuch
jeszcze bardziej i jeszcze bardziej żałowałam, że nie pamiętam praktycznie nic
z poprzedniej nocy.
- Ale.. – teraz już byłam pewna, że w pokoju jest też McVey.
- James, do cholery, to byłoby nie fair. Powinna wiedzieć – bulwersował się Brad.
- Wiem! Spokojnie.. po prostu muszę znaleźć odpowiedni moment. –
O czym oni do cholery rozmawiają?! Co takiego się wydarzyło, że James boi się
mi o tym powiedzieć? Ciekawość zżerała mnie od środka i z trudem powstrzymałam
się od wparowania do pokoju i żądania wyjaśnień.
Zaczynałam się zastanawiać, czy część mojego snu nie była prawdziwa. Może my
naprawdę się… Nie, to niemożliwe. Takich rzeczy się nie zapomina, one pozostają
na zawsze w naszej pamięci, a zwłaszcza tak niezwykły pocałunek.
Usłyszałam, że chłopaki kierują się w stronę drzwi, więc szybko wślizgnęłam się
powrotem do łazienki, nie chcąc, aby mnie nakryli. Gdy odgłosy ich kroków
ucichły, ponownie wyszłam z na korytarz i obrałam jednoznaczny cel: znaleźć
Jamesa i zażądać wyjaśnień.
Chłopak był w kuchni i odgrzewał resztki wczorajszej pizzy, które
prawdopodobnie miały posłużyć za śniadanie. Ucieszyło mnie, że nie było z nim
Bradley’a, wolałam tą rozmowę odbyć w cztery oczy.
Weszłam do środka i niepewnie oparłam się o framugę drzwi. Chłopak wyczuł moją obecność i odwrócił się w
moją stronę z charakterystycznym dla niego uśmiechem na twarzy.
- Ładnie ci w mokrych włosach -
- James, co się wydarzyło wczoraj wieczorem?
- zignorował jego zaczepkę.
Chłopak spoważniał i odłożył jedzenie na blat. Spojrzał na mnie niepewnie.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? -
- Mówiłam ci, że nie. Wiesz jakie to dobijające? – wydałam z siebie zirytowane prychnięcie – wychodziliśmy wczoraj
na zewnątrz? – spytałam chcąc wykluczyć prawdziwość mojego snu.
- Nie – odpowiedział zdziwiony.
- Więc powiedz mi co się stało, bo kompletnie nic nie pamiętam! – krzyknęłam bezsilnie.
- Spokojnie, ja.. po prostu nie teraz, to raczej nie jest odpowiedni moment. -
- James, błagam cię – zbliżyłam się do chłopaka ze zdeterminowaniem na twarzy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę ci powiedzieć, tylko nie mam pojęcia jak –
James również zrobił krok w moją stronę.
W jednej chwili coś pękło i zrozumiałam o co chodzi. Powoli docierało do mnie,
co się stało. Widziałam to w jego oczach. Niebieskie tęczówki wyglądały
dokładnie tak samo jak w moim śnie. Jego oddech przyspieszał w identyczny
sposób, a serce biło tym samym rytmem.
- Więc mi pokaż – wyszeptałam, zapatrzona w niego. Był moim 8 cudem świata.
- Nie wiem, jak mogłaś to zapomnieć – przejechał delikatnie kciukiem po moim
policzku i zatrzymał go na dolnej wardze.
Zmrużył oczy w ten sam sposób, a ja
ponownie poszłam w jego ślady. Gdy nasze usta się spotkały, poczułam dejavu,
tyle że wszystko przyszło z jeszcze większą mocą. Ciepło otuliło całe moje
ciało, a motylki w brzuchu zatrzepotały jeszcze szybciej. Przyciągnął mnie do
siebie, nasze ciała stykały się każdym centymetrem, tworzyły jedność. Kropelki
wody z mokrych włosów spływały po moich gorących policzkach ochładzając je.
- Przyrzekam, że już nigdy nie zapomnę – wyszeptałam, na co James tylko się uśmiechnął.
Musnął wargami kącik moich ust i odsunął się zakładając kosmyk moich włosów za
ucho.
Mój oddech powoli zwalniał, ale uśmiech nie miał zamiaru opuścić mojej twarzy.
W tamtym momencie byłam chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie zdążyłam
wybadać z twarzy James’a co on czuję, ponieważ do kuchni wkroczył Connor.
- Rozumiem, miłość i te sprawy, ale gdzie moje śniadanie?! –
Wywróciłam oczami na jego głupawą uwagę, a James wskazał dłonią leżącą na
blacie pizzę.
- Muszę zadzwonić –wypaliłam nagle, przypominając sobie o Marcie. Już dawno
powinnam być w domu.
- O nie, nigdzie nie idziesz – zagrodził mi drogę James.
- Uwierz mi, nie chcę, ale będą się martwić. Nie wróciłam na noc do domu. -
- Spokojnie. Wysłałem im smsa w twoim imieniu. -
- Co zrobiłeś? – spojrzałam na niego zszokowana, czy on to wszystko zaplanował?
- To nie zmienia faktu, że powinnam wracać… -
- Oj zmienia, bo dzisiaj mam dla ciebie inne plany – uśmiechnął się tajemniczo.
Obdarzyłam go badawczym spojrzeniem.
- Chyba będę musiała odmówić… - udałam zrezygnowany ton, ciekawa jego rekacji.
- To nie ma znaczenia – kolejny chytry uśmieszek – zawsze mogę cie porwać –
krzyknął i z łatwością przerzucił mnie przez ramię wywołując u mnie śmiech. Zupełnie
jakbym była trzyletnim dzieckiem.
- Postaw mnie! – zażądałam, choć wiedziałam, że mnie nie posłucha.
Gdy wynosił mnie z mieszkania, zdążyłam jedynie chwycić leżącą w przedpokoju
torebkę. Czułam się dość dziwnie, kiedy mijaliśmy jego sąsiadów obdarzających
nas krytycznymi spojrzeniami. Na szczęście gdy dotarliśmy do jego samochodu,
szybko postawił mnie na ziemi.
- Jesteś nieprzewidywalny – uśmiechnęłam się szeroko. Ktoś mówił, że sny się
nie spełniają? Cóż.. chyba nie miał racji, ponieważ ja właśnie osiągam szczyt
szczęścia, zupełnie jakbym śniła.
- To jeszcze nie wszystko – James również uniósł kąciki ust do góry.
Zauważyłam, że w swoim towarzystwie często się uśmiechamy.
- Wsiadaj, zabieram cię w miejsce niespodziankę – otworzył mi drzwi.
- Rozumiem, że nie powiesz mi gdzie jedziemy, dopóki tam nie dotrzemy –westchnęłam.
- Inaczej nie nazywałoby się to niespodzianką – spojrzał na mnie z przepraszającym
wyrazem twarzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykuję wszystkim anonimowym komentatorom, dzięki którym na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech i obserwatorom! Mam nadzieję, że niedługo będzie was więcej niż 3 ;) Dziękuję każdemu kto wchodzi i czyta, bo dzięki Wam nie muszę pisać "do szuflady".
Nowy rozdział już niedługo xx
Kocham czytać twoje rozdziały !!! <3 są niesamowite . Czekam na następny !! <3<3<3 :* :* :* Jesteś bardzo UTALENTOWANA :*
OdpowiedzUsuńDziewczyno jesteś genialna. Nie przepadam za czytaniem tego typu opowiadań i tylko niektóre przypadają mi szczególnie do gustu, więc wielka prośba, albo raczej grośba. NIE ZAWIESZAJ TERAZ BLOGA. Niektórzy właśnie tak robią. A w internecie jest naprawdę mało fajnych opowiadań. No a w każdym razie ja znam ich bardzo mało. A więc powtarzam. JESTEŚ GENIALNA. Oraz. NIE ZAWIESZAJ BLOGA.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 😁
UsuńZapraszam do mnie www.story-of-neymar.blogspot.com
cudo *o* ale za to znowu trzymasz mnie w niepewności co będzie dalej
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie! Jest idealne, masz ogromny talent! Cudo! Jeżeli tylko chcesz zachęcam Cię do przeczytania mojego, dopiero zaczynam więc wiem, że nie jest jeszcze na dość wysokim poziomie, lecz byłabym bardzo wdzięczna jeżeli jednak zdecydowałabyś się wejść :)
OdpowiedzUsuń