Elyar
zmrużył oczy i przybliżył się do mnie, tak, że nasze twarze dzieliły milimetry.
Jego ręka na mojej tali sprawiała, że motylki w moim brzuchu wirowały, a jego
dotyk rozpalał moją skórę. Wojna w moim umyśle wydawała się być przesądzona. Pożądanie,
bo nic więcej do blondyna nie czułam, zdawało się wygrywać, gdy nasz usta już
prawie się stykały. Jednak nagle przed oczami przebiegł mi obraz Jamesa,
mokrego od deszczu, stojącego w salonie i przepraszającego za wszystko.
Wspomnienie pociągnęło za sobą inne: nasz pierwszy pocałunek w korytarzu jego
mieszkania, wizytę w parku rozrywki, spojrzenie pełne bólu, gdy zobaczył mnie
na koncercie...
Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam usta w szparkę. Nie mogłam tego zrobić Jamesowi. Przeszliśmy tak wiele, znając się tak krótko, a ja mogłam zrujnować to jednym, głupim pocałunkiem. Odsunęłam się od blondyna, uwalniając się równocześnie z jego uścisku. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Nie winiłam go, nie wiedział przecież nic o moim związku.
- Przepraszam cię Elyar, nie mogę… - wydukałam podnosząc się z łóżka – ja… mam chłopaka.
Blondy zrobił minę jakbym wbiła mu między krocze siekierę.
- Ja.. nie wiedziałem – wydukał zaskoczony.
- Wiem, dlatego to moja wina – przejechałam nerwowo ręką po twarzy – po prostu zapomnij o tym, co się stało – mruknęłam, równocześnie wychodząc z pokoju.
Gdy tylko znalazłam się w mojej sypialni, oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach. Za dużo myśli kumulowało się w mojej głowie. Zbyt wiele wydarzeń z ostatnich dni nie znalazło nigdzie ujścia. Nie miałam z kim porozmawiać, brakowało mi osoby, która spojrzy na to wszystko z innej perspektywy i da mi neutralne rady.
Pomyślałam o mojej siostrze, jednak natychmiast odrzuciłam ją z grona kandydatów. Nie potrafiłaby obejść się bez oceniania mnie oraz dawania życiowych rad i kazań, bo przecież ona tak wiele przeżyła i tak dużo wie o świecie!
Kolejną osobą na mojej liście doradców duchowych była Margaret, a biorąc pod uwagę to, że jest już mniej więcej wtajemniczona w sytuację, wydała mi się najlepszym rozwiązaniem.
Chwyciłam telefon i napisałam do dziewczyny smsa o treści „Muszę z tobą porozmawiać”. W ciągu następnych 30 sekund otrzymałam odpowiedź mówiącą, abym do niej wpadła TERAZ i nie przejmowała się późną porą, bo mogę u niej przenocować.
Normalnie pewnie bym się wahała, ale naprawdę potrzebowałam czyjejś rady i czystego spojrzenia na moje aktualne położenie, więc chwyciłam torebkę i w błyskawicznym tempie opuściłam mieszkanie.
Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam usta w szparkę. Nie mogłam tego zrobić Jamesowi. Przeszliśmy tak wiele, znając się tak krótko, a ja mogłam zrujnować to jednym, głupim pocałunkiem. Odsunęłam się od blondyna, uwalniając się równocześnie z jego uścisku. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Nie winiłam go, nie wiedział przecież nic o moim związku.
- Przepraszam cię Elyar, nie mogę… - wydukałam podnosząc się z łóżka – ja… mam chłopaka.
Blondy zrobił minę jakbym wbiła mu między krocze siekierę.
- Ja.. nie wiedziałem – wydukał zaskoczony.
- Wiem, dlatego to moja wina – przejechałam nerwowo ręką po twarzy – po prostu zapomnij o tym, co się stało – mruknęłam, równocześnie wychodząc z pokoju.
Gdy tylko znalazłam się w mojej sypialni, oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach. Za dużo myśli kumulowało się w mojej głowie. Zbyt wiele wydarzeń z ostatnich dni nie znalazło nigdzie ujścia. Nie miałam z kim porozmawiać, brakowało mi osoby, która spojrzy na to wszystko z innej perspektywy i da mi neutralne rady.
Pomyślałam o mojej siostrze, jednak natychmiast odrzuciłam ją z grona kandydatów. Nie potrafiłaby obejść się bez oceniania mnie oraz dawania życiowych rad i kazań, bo przecież ona tak wiele przeżyła i tak dużo wie o świecie!
Kolejną osobą na mojej liście doradców duchowych była Margaret, a biorąc pod uwagę to, że jest już mniej więcej wtajemniczona w sytuację, wydała mi się najlepszym rozwiązaniem.
Chwyciłam telefon i napisałam do dziewczyny smsa o treści „Muszę z tobą porozmawiać”. W ciągu następnych 30 sekund otrzymałam odpowiedź mówiącą, abym do niej wpadła TERAZ i nie przejmowała się późną porą, bo mogę u niej przenocować.
Normalnie pewnie bym się wahała, ale naprawdę potrzebowałam czyjejś rady i czystego spojrzenia na moje aktualne położenie, więc chwyciłam torebkę i w błyskawicznym tempie opuściłam mieszkanie.
*
- O. Mój. Boże. – wydukała podekscytowana Margaret po usłyszeniu mojej
historii. – normalnie jak z jakieś fanfiction!
Wzięłam łyk gorącej czekolady, którą przygotowała mi dziewczyna i spojrzałam na brunetkę z konsternacją.
- Nie wierzę, że znasz The Vamps, ba, że chodzisz z jednym z nich! – klasnęła w dłonie w euforii.
Postanowiłam się nie odzywać i przeczekać fazę fangirlingu, by w końcu dostać cenne rady.
- No ale do rzeczy… - brunetka poprawiła swoje włosy, jakby chcąc dać znać, że już się opanowała.
- Ich manager ma rację, nie powinniście się ujawniać… Gdybym ja, najzagorzalsza Bradgirl na świecie, dowiedziała się, że Simpson ma dziewczynę, to wolisz nie wiedzieć co bym zrobiła…
- Masz rację, wolę nie wiedzieć.
Margaret uśmiechnęła się przepraszająco w odpowiedzi.
- Ale to nie znaczy, że mu na tobie nie zależy. Chce cię chronić, czyli się o ciebie troszczy. Cud, nie chłopak! Myślę, że powinnaś się go trzymać, bo macie podstawy na naprawdę silny związek. Nie wiem jak dokonałaś tego w kilka tygodni, ale z twoich opowieści wnioskuję, że McVey za tobą szaleje.
Uśmiechnęłam się blado, ściskając w obu dłoniach kubek czekolady. Przed oczami cały czas miałam mój prawie-pocałunek z Elyarem.
- A tym blond współlokatorem się nie przejmuj – Margeret czytała mi w myślach – dałaś mu jasno do zrozumienia, że jesteś zajęta, a on był tylko chwilą słabości. Odsunęłaś się, czyli zależy ci na Jamesie i waszej relacji, naprawdę nie masz się czym martwić. – przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu.
- Dzięki Margeret - posłałam jej ciepły uśmiech – Powinnaś zostać psychoanalitykiem.
Moja uwaga rozbawiła dziewczynę, która machnęła skromnie ręką, mówiąc, abym nie przesadzała.
- Jest jeszcze coś, co powinnaś wiedzieć… - dodałam, a brunetka spojrzała na mnie z zaciekawieniem. – Teoretycznie nie powinnam ci tego mówić, ale zważając na to jak mi pomogłaś i na to, że jesteśmy dziewczynami i powinnyśmy się nawzajem wspierać…
- Do rzeczy – ponagliła mnie Margaret.
- Bradley na ciebie leci – wyrzuciłam z siebie.
Małe iskierki zamigotały w oczach dziewczyny, a jej twarz ogarnął promienny uśmiech, który jednak szybko stłumiła.
- Nie to nie możliwe. – pokiwała głową z niedowierzaniem.
- A zastanów się, czy powiedziałabym ci, gdyby to nie było prawda? – uniosłam brew do góry.
Brunetka podniosła na mnie wzrok i wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę. Po chwili spojrzała na swoje dłonie i z powrotem przed siebie, ale z innym wyrazem twarzy. Wtedy zrozumiałam, że dotarło do niej znaczenie moich słów.
- Cholera jasna! Bradley Will Simpson na mnie leci. – krzyknęła, a jej ręce momentalnie zaczęły się trząść.
O tak, to był poważny napad fangirlingu. Rozbawiona reakcją Margaret, przytuliłam ją mocno, aż się nie uspokoiła. Zgaduję, że była w tym momencie najszczęśliwszą fanką na ziemi.
Wzięłam łyk gorącej czekolady, którą przygotowała mi dziewczyna i spojrzałam na brunetkę z konsternacją.
- Nie wierzę, że znasz The Vamps, ba, że chodzisz z jednym z nich! – klasnęła w dłonie w euforii.
Postanowiłam się nie odzywać i przeczekać fazę fangirlingu, by w końcu dostać cenne rady.
- No ale do rzeczy… - brunetka poprawiła swoje włosy, jakby chcąc dać znać, że już się opanowała.
- Ich manager ma rację, nie powinniście się ujawniać… Gdybym ja, najzagorzalsza Bradgirl na świecie, dowiedziała się, że Simpson ma dziewczynę, to wolisz nie wiedzieć co bym zrobiła…
- Masz rację, wolę nie wiedzieć.
Margaret uśmiechnęła się przepraszająco w odpowiedzi.
- Ale to nie znaczy, że mu na tobie nie zależy. Chce cię chronić, czyli się o ciebie troszczy. Cud, nie chłopak! Myślę, że powinnaś się go trzymać, bo macie podstawy na naprawdę silny związek. Nie wiem jak dokonałaś tego w kilka tygodni, ale z twoich opowieści wnioskuję, że McVey za tobą szaleje.
Uśmiechnęłam się blado, ściskając w obu dłoniach kubek czekolady. Przed oczami cały czas miałam mój prawie-pocałunek z Elyarem.
- A tym blond współlokatorem się nie przejmuj – Margeret czytała mi w myślach – dałaś mu jasno do zrozumienia, że jesteś zajęta, a on był tylko chwilą słabości. Odsunęłaś się, czyli zależy ci na Jamesie i waszej relacji, naprawdę nie masz się czym martwić. – przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu.
- Dzięki Margeret - posłałam jej ciepły uśmiech – Powinnaś zostać psychoanalitykiem.
Moja uwaga rozbawiła dziewczynę, która machnęła skromnie ręką, mówiąc, abym nie przesadzała.
- Jest jeszcze coś, co powinnaś wiedzieć… - dodałam, a brunetka spojrzała na mnie z zaciekawieniem. – Teoretycznie nie powinnam ci tego mówić, ale zważając na to jak mi pomogłaś i na to, że jesteśmy dziewczynami i powinnyśmy się nawzajem wspierać…
- Do rzeczy – ponagliła mnie Margaret.
- Bradley na ciebie leci – wyrzuciłam z siebie.
Małe iskierki zamigotały w oczach dziewczyny, a jej twarz ogarnął promienny uśmiech, który jednak szybko stłumiła.
- Nie to nie możliwe. – pokiwała głową z niedowierzaniem.
- A zastanów się, czy powiedziałabym ci, gdyby to nie było prawda? – uniosłam brew do góry.
Brunetka podniosła na mnie wzrok i wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę. Po chwili spojrzała na swoje dłonie i z powrotem przed siebie, ale z innym wyrazem twarzy. Wtedy zrozumiałam, że dotarło do niej znaczenie moich słów.
- Cholera jasna! Bradley Will Simpson na mnie leci. – krzyknęła, a jej ręce momentalnie zaczęły się trząść.
O tak, to był poważny napad fangirlingu. Rozbawiona reakcją Margaret, przytuliłam ją mocno, aż się nie uspokoiła. Zgaduję, że była w tym momencie najszczęśliwszą fanką na ziemi.
*
- Duża latte i czekoladowy croissant, stolik numer 3 – krzyknęła do mnie
Margaret, przemieszczając się zwinnie między krzesłami.
- Dzięki – odpowiedziałam jej, wdzięczna, za chwilowe zastąpienie mnie. Potrzebowałam kilku minut przerwy, aby napisać konspiracyjnego smsa do Jamesa.
- Dzięki – odpowiedziałam jej, wdzięczna, za chwilowe zastąpienie mnie. Potrzebowałam kilku minut przerwy, aby napisać konspiracyjnego smsa do Jamesa.
Co powiesz na kawę w Collins Bar? :) Ps. Weź ze sobą Brada ;)
Postanowiłam ożywić trochę dzień Margaret. Wczoraj po długich dyskusjach poszłyśmy spać o 3 nad ranem i żadna z nas nie była dziś specjalnie wyspana, więc mam nadzieję, że Bradley zamawiający w naszej kawiarni rozbudzi trochę brunetkę.
Szybko dostałam od McVeya odpowiedź:
Ktoś tu się bawi w swatkę :) będziemy za godzinę xx
Zadowolona z siebie schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w kierunku stolika numer 3, aby dostarczyć zamówienie.
Wir pracy pochłonął mnie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam, gdy drzwi kawiarni otworzyły się i stanęli w nich James razem w Bradem. Robiłam właśnie podwójną Frappe, gdy chłopcy podeszli do baru. Podniosłam głowę z zamiarem zapytania co podać, kiedy rozpoznałam ich twarze.
- Cześć – przywitałam się z nimi.
Bradley odpowiedział uśmiechem, natomiast James przyciągnął mnie do siebie przez ladę i czule pocałował. Byłam trochę zaskoczona, bo nigdy wcześniej tego nie robił, jednak muszę przyznać, że spodobał mi się ten gest.
- Nie masz za chwilę przerwy? – zapytał nagle McVey.
Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar i przytaknęłam.
- Rzeczywiście.. pójdę powiedzieć Margaret, że wychodzę.
Na dźwięk imienia brunetki, Simpson jakby się otrząsnął i rozglądnął dookoła. Posłałam Jamesowi porozumiewawczy uśmiech i ruszyłam na zaplecze.
- Idę na przerwę – poinformowałam Margaret, szperającą wśród zapasów przypraw i zaciekle czegoś szukającą.
- Okej – mruknęła nieobecnie, pogrążona w poszukiwaniach.
- A i przy barze czeka klient, mogłabyś go obsłużyć?
- Jasne. – odpowiedziała, dumnie wyciągając z szafki torebkę brązowego proszku.
Chwyciłam moją kurtkę oraz torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia z zaplecza. Zaraz za mną usłyszałam kroki Margaret. Dziewczyna zatrzymała się jednak, gdy tylko zobaczyła Simpsona. Odwróciłam się, aby dodać jej otuchy, ale nie patrzyła na mnie. Wzrok miała utkwiony w Bradleyu, jej usta rozchyliły się nieświadomie z zaskoczenia, a torebka z przyprawą upadła na podłogę. Wizyta Brada była rzeczą, której na pewno się nie spodziewała.
Simpson wyglądał na równie zaskoczonego. James zapewne nie wspomniał mu, że pracuję tam, gdzie Margaret.
- My z Evelyn idziemy coś zjeść, zadzwonię do ciebie później – McVey poklepał kolegę po ramieniu i schował ręce w kieszeniach swojej skórzanej kurtki.
- Taa spoko – mruknął nieobecnie Bradley, aby zaraz potem się opanować i ponownie przyjąć postawę flirciarza.
- Co-o podać? – wyjąkała Margaret będąca w ciągłym szoku.
- A co polecasz, słońce? - mrugnął do niej, równocześnie opierając się o krawędź baru, a ja przysięgam, że widziałam jak pod Margaret uginają się kolana.
Oboje z Jamesem stwierdziliśmy, że lepiej będzie zostawić tą dwójkę samą. Chłopak objął mnie ramieniem i wyszliśmy na zewnątrz w poszukiwaniu miejsca, gdzie można coś zjeść.
Nie mając lepszego pomysłu, znowu wylądowaliśmy w KFC po drugiej stronie ulicy. Gdy przechodziliśmy przez jezdnię, James chwycił mnie za rękę, jednak odruchowo uwolniłam się z jego uścisku.
- Ludzie zobaczą- wyjaśniłam, przypominając sobie, że oficjalnie jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Chłopak westchnął ze zrezygnowaniem i dalszą drogę pokonaliśmy w milczeniu.
Po trudnych poszukiwaniach, w końcu zajęliśmy wolny stolik, ja z moją sałatką, a James z jakimiś dziwnie przyrządzonymi skrzydełkami z kurczaka.
- Skoczę do łazienki – mruknęłam odwieszając kurtkę na krzesło i ruszyłam w stronę toalety.
Po załatwieniu swojej potrzeby umyłam ręce i zaczęłam poprawiać swoje włosy przed lustrem. Kątem oka spostrzegłam, że stojąca obok dziewczyna nieustannie się we mnie wpatruje, jakby zobaczyła ducha. Czując lekkie zakłopotanie, chwyciłam torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia z łazienki, jednak nieznajoma podążyła za mną.
- Prze-epraszam – wyjąkała, gdy wyszłyśmy za drzwi. Odwróciłam się w jej stronę i uśmiechnęłam pytająco.
– Czy mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
Spojrzałam zdziwiona na dziewczynę.
- Ze mną? – rozejrzałam się dookoła, jakby szukając innego potencjalnego odbiorcy tej prośby.
- No tak.. – nieznajoma wyglądała na dość nieśmiałą – to ty jesteś Evelyn, znajoma chłopców z The Vamps, prawda?
Nagle mnie olśniło. Oczywiście, co innego mogłoby być powodem, dla którego obcy ludzie chcą sobie robić ze mną zdjęcia? Nie sądziłam jednak, że po ostatnim twitcamie stałam się aż taka rozpoznawalna.. Szczerze mówiąc było to odrobinę przerażające.
- Tak, to ja – uśmiechnęłam się, żeby dodać dziewczynie odwagi – przepraszam cię, po prostu nie sądziłam, że ktoś rozpozna mnie na ulicy – potrząsnęłam głowa z lekkim niedowierzaniem.
- Mam pamięć do twarzy – powiedziała ośmielona już dziewczyna, wyciągając telefon.
Zrobiła nam kilka zdjęć, na których na szczęście nie wyszłam tak źle.
- Dziękuję ci bardzo, zawsze chciałam spotkać chłopców, a zdjęcie z tobą jest tego namiastką – przytuliła mnie. Na początku byłam w małym szoku, jednak odwzajemniłam uścisk.
Słowa dziewczyny, która wyglądała na niewiele młodszą ode mnie, sprawiły, że wpadłam na pomysł, jak uszczęśliwić ją jeszcze bardziej.
- Wiesz co.. chodź ze mną. – uśmiechnęłam się do niej.
Fanka chłopców, mimo niezdecydowania na twarzy, podążyła za mną. Gdy tylko dotarłyśmy do stolika, przy którym czekał James, twarz dziewczyny rozjaśniła euforia. Zakryła usta rękami, a jej oddech przyspieszył z ekscytacji.
- O mój boże! – wydukała nie wierząc własnym oczom.
Miło było patrzeć na jej radość, a ja od razu lepiej się poczułam widząc uszczęśliwionego człowieka.
*
- Fani cię pokochają –
zaśmiał się James, gdy wyszliśmy z restauracji.
- Nadal nie rozumiem dlaczego chciała zdjęcie też ze mną, ale okej - wzruszyłam z rozbawieniem ramionami.
Wróciliśmy do baru, abym mogła zmienić Margeret, bo nadszedł jej czas na przerwę. Ciekawość zżerała mnie od środka , gdy pomyślałam, jak mają się sprawy z Simpsonem. Gdy tylko przekroczyliśmy próg drzwi wejściowych, dostrzegłam tę dwójkę flirtującą przy barze. Brunetka wyraźnie się rozluźniła i przygotowywała kawę śmiejąc się z żartu, który zapewne opowiedział przed chwilą Bradley.
- Twoja kolej na przerwę - poinformowałam radośnie koleżankę, podchodząc do baru.
Dziewczyna podskoczyła na dźwięk mojego głosu, jakby została przyłapana na złym uczynku.
- A.. tak jasne, dzięki - uśmiechnęła się do mnie, by zaraz z powrotem skupić swoją uwagę na Bradzie.
Pokiwałam głową z rozbawieniem, kierując się na zaplecze, gdzie założyłam służbowy uniform. Gdy wróciłam za bar, Margaret i Brada już nie było. James uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, wskazując głową na dwójkę roześmianych osób przechodzących przez ulicę. Duża, oszklona szyba zastępująca okna w Collins Bar doskonale umożliwiła mi obserwację. Oni tak słodko ze sobą wyglądali!
- Masz jakieś plany na dziś? – na ziemię z powrotem sprowadził mnie James.
- Za 2 godziny kończę i raczej nie robię nic specjalnego
- Wpadnij do mnie.. – zaproponował entuzjastycznie, jakby długo czekał na okazję - wiesz, Connor i Tris idą dziś do klubu, a Brad pewnie zajmie się Margaret więc… - chłopak zawahał się – będziemy sami, nikt nam nie będzie przeszkadzał.
W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Moment, czy James złożył mi właśnie propozycję? „Będziemy sami? Nikt nam nie będzie przeszkadzał?” Boże, człowieku, co ty chcesz robić? – pomyślałam, a w moim podbrzuszu wzrosło napięcie. Nie potrafiłam odmówić cudownym oczom McVeya wpatrującym się we mnie, więc przytaknęłam:
- Pewnie, wpadnę wieczorem – uśmiechnęłam się.
W barze nie było dużego ruchu, więc James bez skrępowania pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł pozostawiając mnie w wirze pracy.
Nie byłam pewna, czy dobrze odczytałam propozycję McVeya, ale musze przyznać, że wypełniał mnie niepokój. Nie chodzi mi o to, że nie jestem gotowa.. to nie tak, że wyobrażałam sobie ten pierwszy raz jako idealny, ale po prostu najzwyczajniej w świecie się boję.
Zresztą, o czym ja myślę! Jamesowi pewnie nie o to chodziło, a ja robię z igły widły. Faceci nie mają aż tak złożonych umysłów, aby ukrywać coś między wierszami. Po prostu chce ze mną spędzić trochę czasu, nic poza tym. To właśnie robią pary, oglądają razem filmy itp., prawda?
Prawda, ale oprócz tego robią też inne rzeczy – przypomniał mi złośliwy głosik w głowie, który jak zwykle uciszyłam, zajmując się pracą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam Was za opóźnienie :/ W przyszłości postaram się dotrzymywać terminów.
Cieszę się, że jesteście aktywni na ASKU (kilk) :D to naprawdę fajne uczucie nawiązać z Wami rozmowę i poznać Wasze opinie :)
Cieszę się, że jesteście aktywni na ASKU (kilk) :D to naprawdę fajne uczucie nawiązać z Wami rozmowę i poznać Wasze opinie :)
Jak pewnie wszyscy wiedzą, dzisiaj urodziny Trisa!
Najlepszego nasz cudowny perkusisto ^^
Dzisiaj urodziny ma też jedna z czytelniczek. Wszystkiego naj naj naj Sony98 :D żyj nam 100 lat i dziękuję za to, że jesteś i czytasz moje opowiadanie :)
Dziękuję też wszystkim innym, bo bez Was ten blog nie miałby sensu bytu :>
Dziękuję też wszystkim innym, bo bez Was ten blog nie miałby sensu bytu :>
Także do napisania, trzymajcie się wszyscy ciepło! xx
Ps. Wyniki ankiety wszyscy widzą :D Wygrała nazwa JALYN <3
Rozdział jak zwykle wspaniały! Ale proszę cię dodawaj częściej, bo ja nie wytrzymuję tego czekania. Umieram z ciekawości. Proszę kiedy tylko masz czas to pisz i jeszcze raz pisz, bo masz wielki talent humanistyczny ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
OMG OMG OOOOOOMMMMGGGG!
OdpowiedzUsuńTak bardzo dziękuję za to,że nie doszło do tego pocałunku.O matko moje emocje są nie do opisania haha :p
Cieszę się,że Evelyn zmądrzała i nie dała sie pocałowac temu całemu Eylarowi.JAYLYN FOREVER<3
Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życze weny oraz radości z pisania bo to w naszym ''zawodzie'' najwazniejsze. Radocha z pisania to podstawa!
Pozdrawiam,Wiki x
http://boyincurls.blogspot.com/
Czekaaałam i nareszcie jest <3
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac kolejnego rodziału :) Jest meega !
natknełam sie dziś na Twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały :D piszesz super opowiadania i nie moge sie doczekać next <3
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że się nie pocałowali! Gdyby to się stało...co by to było? ;O
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale w zdaniu "Robiłam właśnie podwójną Frappe" zamiast "Frappe" przeczytałam "Fappe" if you know what i mean :3 hahaha nie wierze.
Brad i Margaret tacy słodcy *.*
Niech Evelyn się nie boi...
Dziękuję za życzenia! Jakie to było pozytywne zaskoczenie! <3
Sorki, że tak bez ładu i składu ale jakoś nie mogę pozbierać ładnie myśli. Nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału. xx
Świetny rozdział czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?:-)
OdpowiedzUsuńpostaram się dodać w środę 20.08 :) xx
UsuńŚwietny rozdział! :D Dziękuję, że nie doszło do tego pocałunku. :) Nowy wygląd bloga jest super. Już się nie mogę doczekać kolejnej części. :D
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to polecam zajrzeć na tego bloga http://www.lovewithgingerhair.blogspot.com/
UsuńDziewczyna ma naprawdę talent :D
Przepraszam, za taką reklamę, ale nie mogłam się powstrzymać
Supeeeeer *-* To chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś :D bardzo mi się podoba :D Boooooże jak dobrze że się nie pocałowali jejku :o Oni są idealną parą ! I koniec kropka ! :D Bradley i Margaret muszą być razem :D Per-fect. ~Oliwia
OdpowiedzUsuńJeju jak dobrze ze się nie pocałowali! Wszystko by zepsuli.. Jej ale super Margaret + Brad :))
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co James ma na myśli i co wyjdzie jak Ewelyn przyjdzie do niego :) czkeam na następny z niecierpliwością ^^ pozdrawiam/n
Kochana ja wiem że wena pory nie wybiera ♥ całą środe przesiedziałam z moim ukochanym ♥ mój telefon ukochany ♡ a rozdziału nie ma i nie ma ;c mam nadzieję że pojawi się dzisiaj <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńDużej oooojjj duużej ilości weny ♥ i że Cię nie opuści na wieki wieków opublikuj ;*
Już się nie mogę doczekać kolejnego ^^ Trochę jestem opóźniona w komentowaniu :c Teraz krótko.
OdpowiedzUsuńBoski <3 Jak zwykle :) Co się stanie kiedy będą sam na sam? Mam nadzieję, że będzie się działo xd Podziwiam Twój talent do pisania i składam pokłony ;D Czek. na c.d ;*