Cały
świat się zatrzymał. Słyszałam jedynie bicie mojego serca i nierówny,
zdenerwowany oddech. Adrenalina krążyła w moich żyłach, a ja zastanawiałam się
co robić, będąc wystawioną sępom na pożarcie. Każda fanka przed monitorem
zadawała sobie teraz pytanie „co to za dziewczyna”, a ja nie miałam pojęcia jak
zareagować. Simpson też nie wykazywał zbytniej inwencji twórczej w rozwiązaniu
problemu, bo stał jak idiota i od kilku minut kamerował podłogę.
Dałam mu migowy znak, żeby coś zrobił, ale on jedynie poruszył ustami w niemym „ale co?”. Kazałam mu podnieść kamerę i improwizować, bo nagrywanie dywanu było jeszcze bardziej podejrzane, niż obca dziewczyna w sypialni jednego z członków The Vamps. Simpson skierował więc obiektyw na swoją twarz i już miał coś powiedzieć, gdy za nim w korytarzu pojawił się James:
- Brad, wyzwanie goto… - chłopak urwał w połowie zdania, patrząc ze zdezorientowaniem to na mnie, to na kolegę z zespołu.
Posłałam blondynowi błagalne spojrzenie, szepcząc „zrób coś”. McVey chyba szybko połapał się w sytuacji i postanowił jakoś ją ratować, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Więc poznaliście już Evelyn, naszą nową przyjaciółkę – James wypchnął Brada z kadru i przejął kamerę. – Jest trochę nieśmiała, więc wybaczcie jej reakcję, ale myślę, że możemy ją wam przedstawić. Wróćmy może do salonu - chłopak odwrócił kamerę tak, że nagrywała drogę przed nim i rzucił nam wymowne spojrzenia.
- Tak, jasne – wyjąkałam drżącym głosem. Starłam się opanować, jednak wciąż brzmiałam jak rozchwiane emocjonalnie dziecko.
Czułam się jak w jakimś dziwnym transie i nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na sofie w pokoju dziennym. Czekali tam Tris, Con i Joe, nieco zdziwieni zaistniałą sytuacją.
- Co z naszym wyzwaniem? – Connor udał zaniepokojony ton.
- Zrobimy je, ale wystąpiły pewne okoliczności hamujące… - James odstawił kamerę na statyw – więc tak, kochani, to jest Evelyn – usiadł obok mnie i poklepał po ramieniu w celu dodania mi otuchy.
Sterczałam tam jak kołek, wpatrując się przerażonym wzrokiem w obiektyw i nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Brakowało mi odwagi, aby się odezwać i powiedzieć głupie „cześć”.
- Dajcie mi chwilkę – bąknęłam i poderwałam się z kanapy. Pobiegłam szybko do kuchni, a zaraz za mną wyszedł Joe, zapewne w celu uzyskania wyjaśnień.
- Możesz mi powiedzieć, co to wszystko ma znaczyć? – zapytał nie ze zdenerwowaniem, a z konsternacją w głosie.
- Brad wszedł z kamerą do pokoju, w którym byłam. Nie spodziewał się mnie tam zastać i tak jakoś wyszło…
Mężczyzna westchnął z przejęciem, zmrużył oczy i odchylił głowę do tyłu, myśląc nad planem ratunkowym.
- Musisz tam wrócić i być miła, otwarta. Uśmiechaj się, spraw, żeby cię polubili. – Joe zaczął rzucać wskazówkami, jednak ja nie chciałam go nawet słuchać.
- Żartujesz sobie? Nie wrócę tam. Boję się nawet przywitać, a co dopiero mówić coś więcej – przerwałam mu.
- Więc lepiej szybko zbierz się w sobie, bo nie będziesz tu siedzieć wiecznie. Namieszaliście, więc teraz trzeba to wyjaśnić.
Oparłam się ze zrezygnowaniem o jeden z blatów. Miał racje. Nie mogłam się tu ukrywać. Milczenie w obliczu zaistniałej sytuacji było najgorszym rozwiązaniem. Musiałam przezwyciężyć strach, wrócić do salonu i, tak jak powiedział Joe, sprawić, żeby fani chłopców mnie polubili albo chociaż przestali nienawidzić.
Myślałam intensywnie nad tym, co może dodać mi odwagi i wpadłam na pomysł, który może i był głupi, ale skuteczny.
- Joe…
- Hmm?
- Macie tu wódkę?
- Evelyn – mężczyzna westchnął z rezygnacją.
- Daj mi wódkę. – powiedziałam stanowczo
- Nie ma mowy.
- Nie upiję się przecież.
Joe zawahał się, przez chwile rozważając wszystkie za i przeciw, aż w końcu podszedł do jednej z dolnych szafek, na co uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Tylko jeden kieliszek. – postawił przede mną butelkę przeźroczystej cieczy i skierował się w stronę salonu – za minutę cię tam widzę.
- Tak jest szefie. – mruknęłam, a już po chwili ciepły smak rozszedł się po moim przełyku.
Gdy upewniłam się, że Joe nie patrzy, nalałam sobie kolejną kolejkę. W moim wypadku jedna nic nie zdziała, zwłaszcza w minutę. Nie miałam jednak zamiaru doprowadzić się do zbyt wesołego stanu, więc schowałam, butelkę z powrotem do szafki.
Nie poczułam jeszcze nagłego przypływu pewności siebie, ale coś mówiło mi, że już czas wrócić do salonu.
To byłam nowa odważna ja.
Dałam mu migowy znak, żeby coś zrobił, ale on jedynie poruszył ustami w niemym „ale co?”. Kazałam mu podnieść kamerę i improwizować, bo nagrywanie dywanu było jeszcze bardziej podejrzane, niż obca dziewczyna w sypialni jednego z członków The Vamps. Simpson skierował więc obiektyw na swoją twarz i już miał coś powiedzieć, gdy za nim w korytarzu pojawił się James:
- Brad, wyzwanie goto… - chłopak urwał w połowie zdania, patrząc ze zdezorientowaniem to na mnie, to na kolegę z zespołu.
Posłałam blondynowi błagalne spojrzenie, szepcząc „zrób coś”. McVey chyba szybko połapał się w sytuacji i postanowił jakoś ją ratować, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Więc poznaliście już Evelyn, naszą nową przyjaciółkę – James wypchnął Brada z kadru i przejął kamerę. – Jest trochę nieśmiała, więc wybaczcie jej reakcję, ale myślę, że możemy ją wam przedstawić. Wróćmy może do salonu - chłopak odwrócił kamerę tak, że nagrywała drogę przed nim i rzucił nam wymowne spojrzenia.
- Tak, jasne – wyjąkałam drżącym głosem. Starłam się opanować, jednak wciąż brzmiałam jak rozchwiane emocjonalnie dziecko.
Czułam się jak w jakimś dziwnym transie i nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na sofie w pokoju dziennym. Czekali tam Tris, Con i Joe, nieco zdziwieni zaistniałą sytuacją.
- Co z naszym wyzwaniem? – Connor udał zaniepokojony ton.
- Zrobimy je, ale wystąpiły pewne okoliczności hamujące… - James odstawił kamerę na statyw – więc tak, kochani, to jest Evelyn – usiadł obok mnie i poklepał po ramieniu w celu dodania mi otuchy.
Sterczałam tam jak kołek, wpatrując się przerażonym wzrokiem w obiektyw i nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Brakowało mi odwagi, aby się odezwać i powiedzieć głupie „cześć”.
- Dajcie mi chwilkę – bąknęłam i poderwałam się z kanapy. Pobiegłam szybko do kuchni, a zaraz za mną wyszedł Joe, zapewne w celu uzyskania wyjaśnień.
- Możesz mi powiedzieć, co to wszystko ma znaczyć? – zapytał nie ze zdenerwowaniem, a z konsternacją w głosie.
- Brad wszedł z kamerą do pokoju, w którym byłam. Nie spodziewał się mnie tam zastać i tak jakoś wyszło…
Mężczyzna westchnął z przejęciem, zmrużył oczy i odchylił głowę do tyłu, myśląc nad planem ratunkowym.
- Musisz tam wrócić i być miła, otwarta. Uśmiechaj się, spraw, żeby cię polubili. – Joe zaczął rzucać wskazówkami, jednak ja nie chciałam go nawet słuchać.
- Żartujesz sobie? Nie wrócę tam. Boję się nawet przywitać, a co dopiero mówić coś więcej – przerwałam mu.
- Więc lepiej szybko zbierz się w sobie, bo nie będziesz tu siedzieć wiecznie. Namieszaliście, więc teraz trzeba to wyjaśnić.
Oparłam się ze zrezygnowaniem o jeden z blatów. Miał racje. Nie mogłam się tu ukrywać. Milczenie w obliczu zaistniałej sytuacji było najgorszym rozwiązaniem. Musiałam przezwyciężyć strach, wrócić do salonu i, tak jak powiedział Joe, sprawić, żeby fani chłopców mnie polubili albo chociaż przestali nienawidzić.
Myślałam intensywnie nad tym, co może dodać mi odwagi i wpadłam na pomysł, który może i był głupi, ale skuteczny.
- Joe…
- Hmm?
- Macie tu wódkę?
- Evelyn – mężczyzna westchnął z rezygnacją.
- Daj mi wódkę. – powiedziałam stanowczo
- Nie ma mowy.
- Nie upiję się przecież.
Joe zawahał się, przez chwile rozważając wszystkie za i przeciw, aż w końcu podszedł do jednej z dolnych szafek, na co uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Tylko jeden kieliszek. – postawił przede mną butelkę przeźroczystej cieczy i skierował się w stronę salonu – za minutę cię tam widzę.
- Tak jest szefie. – mruknęłam, a już po chwili ciepły smak rozszedł się po moim przełyku.
Gdy upewniłam się, że Joe nie patrzy, nalałam sobie kolejną kolejkę. W moim wypadku jedna nic nie zdziała, zwłaszcza w minutę. Nie miałam jednak zamiaru doprowadzić się do zbyt wesołego stanu, więc schowałam, butelkę z powrotem do szafki.
Nie poczułam jeszcze nagłego przypływu pewności siebie, ale coś mówiło mi, że już czas wrócić do salonu.
To byłam nowa odważna ja.
W lepszym humorze opuściłam kuchnię i dołączyłam do chłopców. Gdy tylko usiadłam na kanapie, wymieniliśmy z Jamesem spojrzenia, za pomocą których ostatnio dość często się porozumiewamy… Dałam mu do zrozumienia, że wszystko w porządku i że pogadamy później.
- Okej.. więc podejście numer 2. Miejmy nadzieję, że tym razem nie uciekniesz - zaśmiał się James.
- Macie naprawdę wygodną sofę, więc chyba zostanę.
- Co za ulga – McVey udał, że ociera pot z czoła – bo widzisz, wzbudziłaś duże zainteresowanie i chyba jesteśmy winni widzom kilka odpowiedzi.
- To ja będę wybierał pytania! – krzyknął entuzjastycznie Bradley, sięgając po telefon. – co my tu mamy… – mruczał pod nosem, zapewne przegrzebując interakcje.
- Czy kiedykolwiek wyobrażałaś sobie mnie nagiego? – zapytał Simpson, a na twarzy miał ten swój charakterystyczny, głupawy uśmieszek.
- Jezu, daruj sobie. Wszyscy wiemy, że sam wymyśliłeś to pytanie – mruknęłam zirytowana.
- Ty tak sądzisz, bo boisz się odpowiedzieć!
- Bradley – westchnął z zażenowaniem Con – wybierz pytanie, które naprawdę istnieje.
- Dzięki wiesz – loczek zrobił minę zbitego psa - Ktoś powinien cię nauczyć męskiej solidarności. –
- Okej, skoro chcecie nudne pytania, będziecie je mieć. Ile masz lat, Evelyn? – odezwał się ponownie Simpson.
- 18, a w zasadzie 18 i pół. – uśmiechnęłam się do kamery.
- Jak nas poznałaś? -
Przy tym pytaniu trochę mnie zatkało, jednak postanowiłam powiedzieć prawdę.
- Spotkałam Jamesa na plaży i w sumie tak to się zaczęło… On zapoznał mnie z resztą zespołu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że są sławni i szczerze mówiąc, nieźle się zdziwiłam, gdy zobaczyłam w ich w telewizji.
- Jak długo się znamy? Jezu tak dziwnie się czuję czytając pytania, na które sam mógłbym odpowiedzieć… -
- Nie wiedziałbyś ile mam lat – pokazałam mu język.
- Ale wiem ile się znamy! – odgryzł się Simpson – To..
- Kilka miesięcy – wtrącił się nagle James. Zapewne bał się, że Bradley zaliczy kolejną wtopę. W końcu gdyby powiedział prawdę i przyznał, że znamy się jakieś 3 tygodnie, nie wypadłoby to dobrze w oczach fanów. Pierwsza lepsza dziewczyna z plaży nagle w ich twitcamie… Trochę podejrzane.
Bradley wydawał się zrozumieć o co chodzi (dzięki ci boże) i kontynuował zadawanie pytań.
- Byłaś kiedyś na naszym koncercie?
Już chciałam się odezwać, ale Simpson mi przerwał. Znowu.
- Albo mnie pamięć myli, albo widziałem cię w pierwszym rzędzie na O2, krzyczącą moje imię i wysławiającą mnie jako Boga. – odpowiedział za mnie.
Chłopcy zachichotali, a Brad wydawał się być bardzo zadowolony z siebie. Ja natomiast przejechałam ręką po twarzy, robiąc coś w stylu facepalmu.
- Żartuję – Simpson uniósł ręce w obronnym geście - co mu tu jeszcze mamy… O, jest jedno pytanie do Jamesa! Czy to Evelyn była dziewczyną, którą całowałeś na moście? - mina Brada zrzedła, gdy zorientował się, co właśnie przeczytał.
Przysięgam, że kiedyś go zabiję.
- Wolałbym o tym nie rozmawiać, ale nie, to nie była Evelyn. – w porę odezwał się McVey, zdobywając się na iście szczery i opanowany głos.
Ja również postanowiłam zebrać się w sobie i szybko odnalazłam się w sytuacji. Nie ujawnił nas. Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle i nie miałam czasu, aby się nad tym zastanawiać, bo poczułam, że tez powinnam się wypowiedzieć.
- O boże.. to byłoby takie krępujące… - udałam zdziwienie.
Razem z James spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem, jak gdyby nasz dwójka całująca się była niemożliwym absurdem. Musze przyznać, że odgrywanie tego całego teatrzyku nie było takie trudne, jak myślałam.
- Wiecie co, nie będę wam dłużej przeszkadzała. Mieliście robić jakieś wyzwanie – uśmiechnęłam się ironicznie do Bradleya – więc ja już lepiej pójdę. Było naprawdę miło i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - pomachałam do kamery, zza której Joe pokazywał mi kciuka w górę, na znak, że dobrze robię.
Pożegnałam się z fanami chłopców i wróciłam do sypialni Jamesa, gdzie zaczekałam na koniec twitcamu. Po pół godziny przyszedł po mnie McVey informując, że mogę już do nich dołączyć, bo oglądają jakiś śmieszny teleturniej. Oderwałam się od lektury i podążyłam za chłopakiem do salonu. Usiadłam razem ze wszystkimi przed telewizorem i po chwili śmiałam się z ludzi biegających po dziwacznym torze przeszkód, gdzie co chwila spadali, ześlizgiwali się, dostawali znienacka w twarz.. Taka ot normalna rozrywka, śmianie się z cudzego nieszczęścia.
Oglądnie przerwał mi dzwonek mojej komórki. Z niechęcią zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Margaret. Domyślałam się, dlaczego dzwoni.
- Możesz mi powiedzieć, co robiłaś na twitcamie The Vamps?! – nie pomyliłam się, co do jej intencji.
- Margaret, nie teraz. Zadzwonię do ciebie później. – mruknęłam ściszonym głosem do słuchawki.
- O mój boże! Jesteś teraz u nich! – dziewczyna pisnęła z entuzjazmem.
- Margaret… – próbowałam ją uspokoić.
- O nie! Nie wykręcisz się.
- Przestań. Muszę kończyć. Oddzwonię, pa – wcisnęłam szybko czerwoną słuchawkę, zanim dziewczyna zdążyła coś dodać.
- Kto to był? – zapytał niby od niechcenia James.
- Margaret…
- Czekaj… to ta ukochana Bradleya z koncertu? – do rozmowy włączył się nagle Tristan.
- Zamknij się – Simpson rzucił w niego poduszką – jest tylko zwykłą fanką.
- Tak, jeszcze wczoraj, gdy szeptałeś jej imię przez sen, byłeś innego zdania. – mruknął Connor, przeskakując równocześnie po kanałach.
Wszyscy, oprócz Brada, który siedział obrażony, wybuchli śmiechem.
- Evelyn, szepnij jej kilka miłych słówek o naszym Simpsonku –mrugnął do mnie Tris.
- Margaret bez tego wielbi go jak Boga – powiedziałam zbierając się z kanapy.
- Idziesz już? – zrezygnowany James z niechęcia wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Tak. Pracuję jutro. – przypomniałam mu.
Chłopak odprowadził mnie do drzwi, a gdy się pożegnaliśmy, opuściłam mieszkanie. Przed powrotem do domu, postanowiłam zrobić jakieś zakupy, orientując się, że przez ostatnie dwa dni jadłam tylko lunch. Wstąpiłam do obecnego praktycznie na każdym rogu TESCO i kupiłam kilka podstawowych artykułów.
Do domu wróciłam wykończona i przytłoczona nadmiarem zdarzeń i choć była dopiero 20, miałam ochotę rzucić się na łóżko i zasnąć, nie dbając o nic.
Rozpakowałam w kuchni zakupy i przechodziłam właśnie koło pokoju Elyara, kiedy nagle drzwi otworzyły się zamaszyście, prawie uderzając mnie w twarz.
- Jejku, Evelyn, przepraszam. – krzyknął zaskoczony blondyn.
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się do niego. Dopiero po chwili, gdy mój wzrok powędrował niżej, zauważyłam, że chłopak nie ma na sobie koszulki.
Poczułam, jak krew napływa mi do twarzy i na moje policzki wstępuje rumieniec. Elyar miał się czym pochwalić, a z racji, że nieczęsto widuję płeć przeciwną naga od pasa w górę, speszył mnie ten obraz.
- Nie wiedziałem, że jesteś w domu. – chłopak ostentacyjnie oparł się o framugę drzwi, nie mając zamiaru się ubrać.
- Zgaduję, że twoja pewność siebie ma się bardzo dobrze – zauważyłam zgryźliwie, dając do zrozumienia, żeby się ubrał.
- Raczej nie mam się czego wstydzić – Elyar spojrzał w dół na swój brzuch, przygryzając jednocześnie wargę, po czym znów uśmiechnął się tym zniewalającym elyarowym uśmiechem.
Poczułam dziwny ucisk w brzuchu i zrozumiałam o co chodzi. Nie wiem, czy wcześniej tego nie zauważyłam, ale Elyar był przystojny i musiałam to przyznać. Ewentualnie za dużo wypiłam, ale wątpię, żeby 2 kieliszki wódki zaburzyły moją zdolność postrzegania świata.
- Wyluzuj Evelyn – mrugnął do mnie - Coveruję nowa piosenkę i pomyślałem, że skoro już znasz mój mały sekret, to może chcesz posłuchać.
- Załóż koszulkę to pogadamy -
- A nie lepiej, żebyś ty ściągnęła swoją? – uniosł brew, ponownie przygryzając wargę.
Serio? Najpierw Brad, teraz Elyar. Czy dzisiaj jest dzień z serii „dogryźmy Evelyn”?
Wywróciłam oczami i ominęłam chłopaka z zamiarem udania się do swojego pokoju.
- Heeej, zaczekaj. Żartowałem tylko. Co ty taka nie w humorze? – Elyar chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał.
Nie wiem dlaczego od niego uciekałam. Może się bałam, że ulegnę jego urokowi? Nie mam pojęcia, ale moje samozaparcie powoli słabło.
- Po prostu wolałabym, żebyś się ubrał, bo trochę mnie… rozpraszasz. –zastanowiłam się nad właściwym doborem słów.
- Dobra, ja założę koszulkę, a ty posłuchasz jak gram i powiesz co sądzisz. Zgoda?
- Zgoda – uśmiechnęłam się i poszłam za Elyarem do jego pokoju.
Chłopak najpierw podszedł do szafy i chwycił jeden z podkoszulków, a potem, już ubrany, usiadł na łóżku i wziął do ręki gitarę.
Stałam naprzeciwko blondyna, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, gdy on wskazał na miejsce koło siebie. Po krótkim wahaniu, skorzystałam z propozycji.
Czułam lekkie zdenerwowanie. Słyszałam już kilka razy, jak Elyar śpiewa, jednak nigdy nie robił tego w tak personalny sposób. Zazwyczaj nie wiedział, że go obserwuję, a teraz występował tylko przede mną i było to dla mnie odrobinę peszące. Co za ironia. To on powinien się denerwować, tyle, że nie ma czym, bo śpiewa i gra świetnie.
- Co zaśpiewasz? – zapytałam, chcąc uciszyć natłok myśli.
- Boyfriend, Justina Biebera – poinformował mnie chłopak.
Już chciałam skomentować jego wybór, ale blondyn uciszył mnie dłonią:
- Zanim skrytykujesz, posłuchaj -
Rozłożyłam ręce w geście niewinności i dałam znak, że może zaczynać.
I zaczął.
Palce delikatnie muskały struny gitary, tworząc idealną symfonię dźwięku. Jego głos przeniósł mnie do innego świata. Widać było, że on żyje tą piosenką, czuje ją całym sobą i świetnie się w niej odnajduje. Do tego doszła mimika i sposób w jaki się ze mną komunikował.
Odwrócił się w moją stronę i czułam się, jakby śpiewał dla mnie. Do mnie. Spojrzenia jakimi mnie obdarzał, pół uśmiechy, w jakie układał usta… Wszystko tak niesamowicie do siebie pasowało, że gdy skończył, moje zmysły błagały o więcej, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Łał. To było zarąbiste. Naprawdę – nie ukrywałam, że mnie zatkało – Masz talent. Świetnie śpiewasz i grasz… Zdecydowanie powinieneś wrzucić gdzieś ten cover. I wiesz co? Chyba przekonałeś mnie do Biebera – uśmiechnęłam się
- Cieszę się, że ci się podobało. – Elyar odpowiedział mi tym samym.
- Tak żałuję, że nie gram na żadnym instrumencie – powiedziałam nagle, sama nie wiem czemu. Czyżby moje alter ego postanowiło otworzyć się przed blondynem?
- Chcesz spróbować? – zaproponował nagle chłopak, a ja popatrzyłam na niego zszokowana.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Nawet nie umiem trzymać gitary.
- No dawaj, nie będzie tak źle. – nalegał.
- Dobra, ale masz się nie śmiać – pogroziłam Elyarowi palcem, na co tylko się roześmiał i przytaknął.
Chłopak podał mi gitarę i zaczął uważnie obserwować moje ruchy. Ja natomiast nieudolnie chwyciłam instrument i umieściłam go na swoim kolanie, chwytając tak jak zawsze to robią muzycy. No, przynajmniej się starałam, aby tak to wyglądało.
- Dobrze – blondyn pochwalił mnie z nutką ironii w głosie, na co odpowiedziałam morderczym spojrzeniem.
- Teraz chwyć gryf od dołu – instruował mnie dalej, a ja koślawie próbowałam wykonać jego polecenie.
Chłopak widząc moje poczynania, zaśmiał się pod nosem, jednak szybko się opanował i postanowił mi pomóc.
- Popatrz… – usiadł bliżej mnie i objął ramieniem, tak że jego prawa ręka znajdowała się na mojej.
W momencie gdy poczułam za swoimi plecami tors Elyara, bezwiednie napięłam wszystkie mięśnie.
Był za blisko. Zdecydowanie za blisko.
Jednak jakiejś części mojej podświadomości ta pozycja się podobała i choć wiedziałam, że źle robię, nie odsunęłam się.
- Musisz wygiąć nadgarstek w ten sposób.
Moje ciało przeszły przyjemne ciarki, gdy jego dłoń chwyciła moją i zaczęła układać ją w odpowiedniej pozycji.
Tym razem naprawdę powinnam się odsunąć, ale i tak tego nie zrobiłam.
Czułam oddech Elyara na mojej szyi, oraz ciepło, jakie od niego emanowało, gdy mnie obejmował. Do moich nozdrzy dostał się słodki zapach jego perfum, a atmosfera zaczynała się robić coraz bardziej intymna. Druga dłoń chłopaka powoli i dyskretnie wślizgiwała się na moją talię.
To co się działo, było złe, bardzo złe. Wiedziałam o tym, ale najgorsze, że mi się to podobało.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc i delikatnie zmrużyłam powieki, delektując się tym momentem.
- Evelyn – wyszeptał, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.
Odwróciłam głowę i od razu tego pożałowałam, bo wpadłam w pułapkę jego czekoladowo-brązowych oczu. Wpatrywałam się w nie przez dłuższą chwilę, natomiast wzrok Elyara powędrował w dół, na moje usta. Wiedziałam, co zaraz nastąpi, ale nie potrafiłam zebrać się w sobie, aby temu zapobiec. W głębi duszy też tego chciałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie, pojawił się licznik z boku bloga, który odlicza do następnego rozdziału. Taka mała motywacja dla mnie i informacja dla Was, żebyście wiedzieli kiedy, czego się spodziewać :)
Dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie. Chyba widać, że prawie jednogłośnie wygrywa Jayln, ale głosowanie dalej trwa, więc wszystko jest jeszcze możliwe ^^
I proszę, jeśli przeczytacie, skomentujcie, bo to naprawdę motywuje :) KTo wie, może powtórzy się rekordowa liczba komentarzy, która wynosiła 39? :D
To zależy tylko od Was!
I dziękuję za wszystkie nominacje do Liebster Blog Award :) Postaram się na nie jak najszybciej odpowiedzieć.
ZAPRASZAM NA ASKA, GDZIE MOŻECIE PYTAĆ O WSZYSTKO, CO WAS NURTUJE :) <KLIK>
Dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie. Chyba widać, że prawie jednogłośnie wygrywa Jayln, ale głosowanie dalej trwa, więc wszystko jest jeszcze możliwe ^^
I proszę, jeśli przeczytacie, skomentujcie, bo to naprawdę motywuje :) KTo wie, może powtórzy się rekordowa liczba komentarzy, która wynosiła 39? :D
To zależy tylko od Was!
I dziękuję za wszystkie nominacje do Liebster Blog Award :) Postaram się na nie jak najszybciej odpowiedzieć.
ZAPRASZAM NA ASKA, GDZIE MOŻECIE PYTAĆ O WSZYSTKO, CO WAS NURTUJE :) <KLIK>
Super rozdział. Zresztą jak zwykle. Nie mogę się doczekać następnego. Masz prawdziwy talet. Powinnaś napisać jakąś książkę ;-)
OdpowiedzUsuńHaha! Zgadzam się z komentarzem wyżej. :) Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńBrad taki głupek....no nie wierze!
A Evelyn co robi? No co ona robi? :D Ale przynajmniej coś się dziejeee.
Ja chce żeby Margaret była z Bradem! Jejjku ^^
Cierpliwie czekam na kontynuacje. xx
Również zgadzam się z komentarzami wyżej. Rozdział świetny Jadeeey
OdpowiedzUsuńKocham!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBoże kochany kocham to <3 Rozdział genialny jak zawsze :D Bradley grabisz sobie u Evelyn hahah :D Dobrze że James w pore opanował sytuację xdd EVELYN NIE BOŻE NIE CO TY ROBISZ !!! PRZESTAŃ !!! no nie moge nawet o tym myslec hahahah :D Najlepsze ff jakie do tej pory czytałam :D Dodawaj jak najszybciej bo już nie mogę się doczekać :D #Oliwia
OdpowiedzUsuńJej! Świetny, rozdział, tylko co z Evelyn? :o przecież jest z James'em! Mam nadzieje, że do niczego nie dojdzie w kolejnym rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńHaha, uwielbiam Brad'a! Jest mistrzem! ;D Ale Con mnie rozwalił jak powiedział, że Bradley gadał imię Margaret przez sen xD Mega sie uśmiałam :D
Czekam na kolejny :) Weny kochana! Do następnego:* /Iza
WoW! Swietne! Czekam na kolejny:D ~Klaudia *-*
OdpowiedzUsuńJaaaa, ale ja uwielbiam to opowiadanie ^^ Jest idealne :) No Evelyn :/ Co ona wyrabia? Lubię Elyara a jego związek z główną bohaterką jest bardziej realny od James + Evelyn. Mimo to powinni zostać przyjaciółmi. Nie życzę sobie żadnych pocałunków xd Ona nie może mu ulec :/ Wiesz co było najgorsze? To że James na pytanie, czy Evelyn była dziewczyną z którą się całował, zaprzeczył. Wiem, że tego od niego wymagał ten, moim zdaniem, pretensjonalny Joe, ale to zabolało :D
OdpowiedzUsuńDodaj już kolejny :c Czekam na c.d :*
Zapraszam na nowy ;*
tkwi-w-ciszy.blogspot.com
dzisiaj a bardziej to wczoraj znaczy przed 24 znalazłam Twój blog...jeszcze nigdy nie czytałam o The Vamps...ale tak mi sie spodobał, że nadrobiłam dzisiaj i wczoraj wszystko...i pisze 1 komentarz..=)
OdpowiedzUsuńEvelyn musia się opamiętać...lubię Elyara ale gdy się pocałują lub dojdzie do czegoś jescze to ona bedzie miała póżniej wyrzuty sumienia...nie powie o tym James'owi...a gdy juz powie to pewnie wszystko zniaszczy...a on na to nie zasługuje dopiero ją odzyskał ona mu wybaczyła ale teraz ona go zdradzi..??!!!
Teksty Brada mnie zabijają...on jest najlepszy i moze się spiknać z Margaret..=) zyczę im szczęścia...
a ta wiadomość o James'ie, że czyta opowiadania fanek...mnie dobiła...
piszesz świetnie...i zyczęęęę...
DDDDUUUŻŻŻŻŻOOO WENY!!!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńnie ma to jak dodac komentarz o 1:02 i odpowiedź o 1:05..xdd xoxo
Usuńjak przeczytałam tylko boyfirend to od razy jakaś część mnie chciała skakać z radości hahah cudowny <3
OdpowiedzUsuńaa jak sie cieszę że w końcu jakieś zamieszanie :) rozdział świetny zaskoczył mnie. powinnaś spiknąć Brada z Margaret ^^
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, nie, nie xd Tak być nie może! Evelyn nie może zdradzić James'a. Proszę Cię! Ogólnie rozdział jest super. :) Czekam na kolejny :>
OdpowiedzUsuńKurde narobiło się tych zaległości.Ale wchodzę tutaj i tak sobie czytam i myślę ''Zaraz,zaraz...coś tu nie tak''
OdpowiedzUsuńCzytam dalej i dowiaduję się o jakimś cholernym pocałunku?!
NIE, NOPE, NEIN, NE, PAS, не,NO!!!!!!!
Evelyn nie może pocałować tego całego Elyara! To zburzy całą więź pomiędzy Evelyn i Jamesem. Nię będzie wtedy Jalyn.Nie będzie NIC! Matko,proszę Cię niech Evelyn przejrzy na oczy i zrozumie ,że nie może go pocałowac,ani on jej!
Zaciekawiłaś mnie,czekam na nexta! Pozdrawiam i życzę weny x
A ta poza tym to dobry pomysł z tym, żeby na górze widniało, kiedy pojawi się kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńMuszę ci przyznać, ze trzymasz mnie w niepewności cały czas, a to u mnie często się nie zdarza. :D Naprawdę przedobry blog. Genialnie napisany, gratuluję talentu. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń