piątek, 7 marca 2014

~ Rozdział 3 ~ " Nie lubię Supermana. Miał wdzianko w pedalskim kolorze. "



Rano obudziłam się wcześniej niż zazwyczaj. Blade promienie słońca wlewały się przez rozsunięte firanki i otulały przyjemnie moją twarz. Z uśmiechem zwlokłam się z łóżka i w dobrym humorze udałam się do łazienki.
Po powrocie do pokoju otworzyłam okno i stwierdziłam, że dzisiejszy dzień zapowiada się wyjątkowo ciepło. Zaryzykowałam zakładając krótkie, jeansowe szorty i białą mgiełkę na szerokich ramiączkach. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż.
„Po co się tak stroisz? I tak nie spotkasz Jamesa” usłyszałam złośliwy głosik w mojej głowie, jednak go zignorowałam.
Usłyszałam, że reszta domowników jest już w kuchni, więc z uśmiechem na twarzy dołączyłam do nich.
- Coś ty taka promienna dzisiaj? -  spytała siostra, gdy jedliśmy wspólnie śniadanie.
- Ma nadzieje, że znowu spotka Jamesa –
Na początku myślałam, że to znowu złośliwy głos mojej podświadomości, jednak zrozumiałam, że słowa wypowiedział żywy człowiek imieniem Dorothy.
- Kogo? – spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami Marta, nie ukrywając zdziwienia pomieszanego z rozbawieniem.
- Chłopaka, którego spotkałyśmy wczoraj na plaży. – wyjaśniła dziewczynka zanim ja zdążyłam w ogóle otworzyć usta.
Nie ważne, jak bardzo lubiłam tą małą, słodką istotkę. W tym momencie miałam ochotę udusić ją gołymi rękoma, przy tym stole, na oczach jej rodziców. Czy chociaż chwilę nie mogła trzymać języka za zębami?!
Nie  wiedziałam co powiedzieć, czułam jak moja twarz robi się czerwona. Otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale nie potrafiłam wydać z siebie dźwięku. Wstałam i po prostu wybiegłam z domu. Przykucnęłam na ganku chowając głowę w dłoniach i wypuściłam głośno powietrze. Głupia, mała papla!
- Hej… wszystko dobrze? – usłyszałam nad sobą głos Marty.
„Pewnie! Po prostu przez przypadek spotkałam na plaży nieziemsko przystojnego chłopaka, który ratuje mi tyłek. Odkąd się pożegnaliśmy nie mogę przestać o nim myśleć, aż nagle okazuje się, że to super popularny muzyk, za którym szaleje tysiące dziewczyn, ale tak, wszystko gra”
- Ja.. ja.. – jąkałam się – po prostu muszę pobyć chwilę sama – rzuciłam i skierowałam się w stronę furtki.
- Oby był tego warty!  – krzyknęła do mnie uśmiechnięta Marta. Przed nią nic się nie ukryje.

~ * ~

Jak można się domyślić, udałam się na plażę. Była 10 rano, więc większość ludzi siedziała jeszcze domu. Gdy tylko otulił mnie szum fal i morskie powietrze, automatycznie się rozluźniłam i nerwowe napięcie zniknęło. Usiadłam na piasku i zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą samotności. Poukładanie sobie ostatnich wydarzeń w racjonalny sposób było wręcz niemożliwe, więc dałam sobie spokój. Wsłuchiwałam się w dźwięki otoczenia, a słoneczne promienie przyjemnie rozgrzewały moją twarz.
Nie wiem, ile czasu siedziałam tak rozmyślając o wszystkim i o niczym. Nie miałam ochoty wracać do domu. Wciąż tliła się we mnie nadzieja, że może gdzieś, coś, KTOŚ…
 
- Mam nadzieję, że dzisiaj lepiej pilnujesz swoich rzeczy i nie będę musiał interweniować – usłyszałam za sobą znajomy głos, na którego dźwięk oblała mnie fala przyjemnego ciepła.  
Zaskoczona odwróciłam się i napotkałam spojrzenie lazurowych oczu Jamesa. Momentalnie zamarłam i tępo wpatrywałam się w chłopaka zastanawiając się, czy to dzieje się naprawdę.  Po dłuższej analizie stwierdziłam, że przede mną stoi najprawdziwszy James Daniel McVey i uśmiecha się do mnie. Nie wiecie jak bardzo cieszyłam się, że ponownie go spotkałam. Moja podświadomość skakała ze szczęścia, a ja uznałam siebie za największą farciarę roku. Los chyba dawał mi drugą szansę.
Z wewnętrznej debaty wyrwało mnie wyczekujące spojrzenie blondyna i zrozumiałam, że powinnam coś wreszcie powiedzieć…
- Myślę, że dzisiaj obejdzie się bez twojej pomocy, Supermanie – wypowiedziałam chyba najgłupsze zdanie w historii konwersacji damsko-męskich, brzmiąc jak kompletna idiotka.
„Supermanie”… co się ze mną stało? Nigdy nie traciłam głosu na widok ładnego chłopaka, ale James sprawiał, że działo się ze mną coś dziwnego. Z jednej strony bałam się tego, ale z drugiej… podobało mi się.
STOP. Ewelino Lis, lat 18. Wybij sobie z głowy tego chłopaka! Za tydzień wracasz do Polski, a on nie dość, że jest sławną gwiazdą, to zapewne ma dziewczynę.
- Nie lubię Supermana. Miał wdzianko w pedalskim kolorze. – wyrwał mnie z zamyślenia blondyn.
Uśmiechnęłam się najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam, w duchu dziękując Bogu, że James chce jeszcze ze mną rozmawiać.
- Poranny jogging? – spytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
chłopak przytaknął.
Pytanie było w sumie formalnością, ponieważ ubrany był w sportowe szorty i koszulkę, a na nogach miał buty do biegania.
- A ty co tu robisz? Przyszłaś z nadzieją, że ponownie mnie spotkasz? – uniósł ironicznie brew.
- Oczywiście. Nie mogę przestać myśleć o moim Bohaterze. – zażartowałam, choć tak naprawdę była to czysta prawda.
James uśmiechnął się tylko w swój charakterystyczny, zwalający z nóg sposób. Po chwili zapytał:
- Co powiesz na krótki spacer? -
Spacer? Podczas gdy moja podświadomość tańczyła po raz drugi taniec radości, ja zdołałam wydusić z siebie w miarę normalnie brzmiące:
- Czemu nie. –
Starając się opanować emocje, wstałam i otrzepałam się z piasku, po czym ruszyłam z Jamesem w stronę morza.
Szliśmy wzdłuż plaży, w większości milcząc i wsłuchując się w odgłosy natury. Starałam się nie myśleć o tym, że jestem właśnie u boku bożyszcza brytyjskich nastolatek i spaceruję z nim jak gdyby nigdy nic.
Mój mózg intensywnie poszukiwał rozwiązania na przerwanie panującej pomiędzy nami kłopotliwej ciszy, niestety wszystkie tematy rozmów, jakie przychodziły mi do głowy, były albo zbyt głupie, albo za bardzo refleksyjne. W duchu błagałam, aby James w końcu się odezwał. I tak też zrobił, dodając mały bonus od siebie:
- Gorąco – mruknął obojętnym głosem, równocześnie ściągając koszulkę.
Rzeczywiście było ciepło jak na tutejszy klimat, ale nie aż tak, aby chodzić w samych szortach. Po chwili spojrzałam jednak na brzuch chłopaka i zrozumiałam motyw jego działania.
Z trudem zmusiłam się do oderwania wzroku od tego cudu natury (albo siłowni) i opanowania swojego głosu, zanim znowu powiem coś głupiego.
Zauważyłam triumfalny uśmieszek na twarzy Jamesa. Podobało mu się jaką reakcję wywołał u mnie jego wyrzeźbiony brzuch. Nie mogłam mu jednak pozwolić rozkoszować się tym zbyt długo.
- Zrobiłeś to specjalnie. – burknęłam posyłając mu mściwe spojrzenie, ale on nadal uśmiechał się głupio.
Ten jego nonszalancki wyraz twarzy skłonił mnie do rzeczy , o którą nigdy bym się nie podejrzewała. Nie myśląc zbyt wiele, ściągnęłam koszulkę, zostając w samych szortach i topie od kostiumu kąpielowego.
James spojrzał na mnie zaskoczony, po czym zaczął lustrować centymetr po centymetrze moje odkryte ciało. W tym momencie dziękowałam Mel B za jej program treningowy i chwaliłam się w duchu, że 4 miesiące treningów wreszcie się opłaciły.
- Skoro tobie również gorąco …– powiedział wciąż nie mogąc oderwać wzroku od mojego brzucha (i prawdopodobnie innych części ciała). Tym razem to ja uśmiechnęłam się tryumfalnie
– …to chyba powinniśmy się wykąpać – dokończył, a moja mina natychmiast zrzedła. Domyśliłam się, co James planuje, ale zanim zdążyłam zaprotestować, on już przerzucił mnie przez ramię. Po chwili wylądowałam w lodowatej wodzie, którą zdecydowanie bardziej wolałam podziwiać z brzegu. James stał zamoczony jedynie do kolan, przy czym na mnie nie pozostało suchej nitki. ‘Idiota’ to jedyne określenie, które przychodziło mi do głowy.
„Słodki idiota
” wtrącił się głosik w mojej głowie, który starałam się ignorować od dłuższego czasu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
Dam dam dam! I oto jest 3 rozdział :) Co tam, że jest 1 w nocy, co tam test z historii... Wena nie wybiera xD
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Zachęcam do komentowania albo chociaż klikania tego pierdolniczka "PRZECZYTANE" tam na dole :D


4 komentarze:

  1. ooooooooo matko ale słodki rozdział !!!!!! ❤ ten spacer z James'em bez koszulki CUDO 😁😁😁😁😁 robi się coraz ciekawiej ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPERRRRR... EXTRAAAAA..... ZAJEBISTYYYYY....

    OdpowiedzUsuń