niedziela, 2 marca 2014

~ Rozdział 2 ~ "...szansa, że zobaczę go ponownie waha się od 0 do -1."



- A zaraz po przerwie zagramy dla państwa najnowszy singiel The Vamps – informował prowadzący jakiegoś muzycznego kanału w angielskiej telewizji.
Razem z moją siostrą i jej przyjaciółmi - rodzicami Dorothy -siedzieliśmy przed telewizorem, próbując wybrać film na wieczór. Wszyscy burzliwie dyskutowali o gatunku, ale ja nie mogłam odpędzić myśli od… Jamesa. Odkąd przyszłam, analizowałam jego zachowanie. Nie rozumiałam, dlaczego tak dziwnie zareagował na pytanie o jego osobę. Zupełnie jakby sądził, że powinnam to wiedzieć…
- „Stuck in love” i nie ma dyskusji – zarządziła Gosia, mama Dorothy – może to wpoi ci trochę wiedzy o uczuciach innych i empatii. – zwróciła się do swojego męża, Przemka.
Nie byłam zadowolona z wyboru, bo film widziałam już dwa razy. Zresztą i tak nie mogłabym się skupić na niczym oprócz mojego dzisiejszego wybawiciela o blond włosach i idealnej twarzy.
Spojrzałam beznamiętnie w telewizor, szukając oderwania od meczących myśli. Mój mózg był tak przeładowany Jamesem, że nawet na ekranie zobaczyłam jego twarz. Przetarłam oczy dłońmi i zamrugałam szybko, znużona stanem mojego umysłu. Niestety blondyn dręczył mnie nadal. Gdy jego obraz wciąż pojawiał się między trójką innych chłopaków, przestawałam wierzyć, że to oczy płatają mi figle. To wszystko zaczynało się robić przerażające i zaczynałam nabierać dziwnych podejrzeń.
- Znasz ten zespół? – zwróciłam się do siedzącej obok mnie Dorothy.
- Tak to The Vamps – odpowiedziała dziewczynka.
- A ten chłopak, blondyn który gra na gitarze? – kontynuowałam przesłuchanie.
- To James, spotkałyśmy go dzisiaj, nie poznajesz go? – popatrzyła zaskoczona.
- Ten James? – spytałam.
Dziewczynka przytaknęła.
Popatrzyłam ponownie na chłopaka w telewizji i śmiertelnie poważną twarz Dorothy. Nie żartowała, widziałam to. Zresztą blondyn w teledysku kropla w kroplę przypominał Jamesa. To musiał być on!
Próbowałam poukładać sobie to wszystko w głowie, na próżno. Nie potrafiłam uwierzyć w to co miało miejsce. Prawdopodobnie dzisiaj ośmieszyłam się przed bożyszczem brytyjskich (i nie tylko) nastolatek, nawet nie wiedząc kim jest. Teraz wszystko stawało się jasne. Zaskoczenie Jamesa, gdy poprosiłam by opowiedział o sobie, dziwne spojrzenia dziewczyn na ulicy… Był pewny, że go znam, mało tego, że jestem jego fanką!
Czułam, jak szybko bije moje serce, zrobiło mi się gorąco. Byłam roztrzęsiona, jakbym co najmniej rozwiązała zagadkę Trójkąta Bermudzkiego.  Natychmiast  pobiegłam do pokoju, w którym miałam swoje rzeczy i otworzyłam laptopa. Nadszedł czas na mały research na temat panów z The Vamps… 

~ * ~
Po mniej więcej godzinie przeglądania blogów, stron internetowych, kont na twitterze i kanałów na YT mogłam powiedzieć, że zgłębiłam temat The Vamps bardzo dokładnie. Powoli docierało do mnie, że spotkałam Jamesa Daniela McVey’a, na widok, którego większość nastolatek, piszczy, płacze i kto wie co jeszcze. Część zabiłaby za zdjęcie z nim, a ja jak gdyby nigdy nic spacerowałam sobie z Jamesem po Bournemouth nieświadoma niczego.
The Vamps nie byli w Polsce popularni, mało kto o nich słyszał, więc żadne zaskoczenie, że nie rozpoznałam muzyka.
Teraz, gdy już trochę ochłonęłam, zaczyna docierać do mnie rzeczywistość. Poznałam go, pogadaliśmy, było fajnie, nigdy więcej go nie spotkam. Taka niestety była prawda. Zaintrygował mnie, ale szansa, że zobaczę go ponownie waha się od 0 do -1. Pozostaje mi jedynie pogodzić się z tym wszystkim i wyrzucić Jamesa z głowy.  
Niestety to nie takie proste… Im bardziej się staram o nim nie myśleć, tym gorzej mi to wychodzi.
Jedynym słusznym wyjściem z sytuacji wydało mi się pójście spać. Wzięłam więc szybki prysznic i wskoczyłam w piżamę.
Zanim zasnęłam, przyszła do mnie siostra. Pytała, czemu nie chciałam oglądać z nimi filmu. Usprawiedliwiłam się bólem brzucha i zdecydowałam na razie nic nie mówić jej o James’ie. Miałam nadzieję, że Dorothy też się nie wygada.
Marta (tak ma na imię moja siostra) oznajmiła, że jutro wszyscy razem przejdziemy się na plażę. Wbrew mojej woli ucieszyłam się tą wiadomością. Miałam cichą nadzieję, że ponownie spotkam Jamesa… 

~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję wam za pozytywne komentarze pod ostatnim rozdziałem :) one naprawdę motywują, a fakt, że ktoś naprawdę czyta moje wypociny, jest bardzo miły. 
Dzisiaj krócej, ale następna notka pojawi się już niedługo i obiecuję, że będzie dłuższa!

Jeszcze jedna prośba: jeśli czytacie to chociaż kliknijcie ten przycisk poniżej <"przeczytane">, żebym wiedziała czy jest sens prowadzić tego bloga :)

4 komentarze:

  1. oooo, ja też mam nadzieję, że spotka Jamesa! :DD
    naprawdę, świetnie piszesz :)))
    czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! Zaprasza również do mnie - www.uratujmarzenia.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział 😉 tylko szkoda że nie było w nim dużo o chłopcach. 😉 mam nadzieję że następny rozdział będzie się już trochę bardziej rozkręcać 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń