Siedziałam na zielonej trawie
przytłoczona mała powierzchnią ogródka
rodziców Dorothy, i czytałam książkę, a raczej bezsensownie wpatrywałam się w
jej strony. Wszelkie próby skupienia się na treści, poszły na marne. Mniej
więcej co 30 sekund sprawdzałam telefon. Tak zgadliście, powodem jak zwykle był
James. Chłopak, którego poznałam na plaży, który okazał się być gwiazdą,
którego spotkałam przez zwykły przypadek teraz zaprzątał mi głowę i nie dawał
chwili wytchnienia od swojej osoby. Zależało mi. Po raz pierwszy w życiu
naprawdę się o coś troszczyłam. Nie z przymusu, ale ze szczerej woli serca.
Moja przeszłość była całkiem inna. Kiedy wszystkie moje rówieśniczki goniły za chłopakami i robiły wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę, ja siedziałam z dala, patrząc z odrazą na uczucia takie jak miłość czy choćby zakochanie. Nie rozumiałam co ludzie w nich widzieli. Sprawiały, że zaczynało nam na kimś zależeć, przywiązywaliśmy się do niego, stawaliśmy się poddani na emocje. Tak łatwo jest zranić kogoś zaplątanego w uczucia, natomiast jeśli nie czujesz nic – nie czujesz też cierpienia. Tak było mi po prostu prościej. Odizolować się od miłości czy przywiązania, czułam się bezpieczniej. Nikt nie mógł mnie zranić, bo nikogo do siebie nie dopuszczałam, znajomych trzymałam na dystans, mówiłam im tylko tyle, ile powinni wiedzieć. Moje sekrety należały tylko i wyłącznie do mnie. Nie chciałam nikomu zaufać, wiedziałam, że w końcu mnie zrani. Bywałam wredna i chamska, więc ludzie nie chcieli się ze mną zadawać. Szczerze? Nie narzekałam. Denerwowały mnie te wszystkie fałszywe laleczki latające od psiapsiółki do kosmetyczki i z powrotem. Ograniczyłam mój krąg znajomych, a rodzice zaczęli się martwić, że zbytnio się alienuję. Wtedy przekonałam się, że aby zadowolić ludzi nie musisz być naprawdę szczęśliwy, wystarczy sprawić, że oni w to uwierzą. Żyłam w tym systemie przez kilka lat i kiedy myślałam, że nie mogę już nic poczuć, pojawił się On. Wywiercił dziurę w moim umyśle, jego wspomnienie nie opuszczało mnie na krok. Bałam się, że zacznie mi zależeć, próbowałam go odepchnąć, ale On był inny. Jako jedyny zrozumiał co robię i zanim zdążyłam się zorientować - oswoił mnie*. Kiedy widziałam jego uśmiech, sama się uśmiechałam, chciałam go poznawać głębiej i głębiej. Był jedyna osobą, z którą nie bałam się rozmawiać, zaufałam mu, powierzyłam serce i wierzyłam, że zadba aby było bezpieczne. Pomyliłam się.
Moja przeszłość była całkiem inna. Kiedy wszystkie moje rówieśniczki goniły za chłopakami i robiły wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę, ja siedziałam z dala, patrząc z odrazą na uczucia takie jak miłość czy choćby zakochanie. Nie rozumiałam co ludzie w nich widzieli. Sprawiały, że zaczynało nam na kimś zależeć, przywiązywaliśmy się do niego, stawaliśmy się poddani na emocje. Tak łatwo jest zranić kogoś zaplątanego w uczucia, natomiast jeśli nie czujesz nic – nie czujesz też cierpienia. Tak było mi po prostu prościej. Odizolować się od miłości czy przywiązania, czułam się bezpieczniej. Nikt nie mógł mnie zranić, bo nikogo do siebie nie dopuszczałam, znajomych trzymałam na dystans, mówiłam im tylko tyle, ile powinni wiedzieć. Moje sekrety należały tylko i wyłącznie do mnie. Nie chciałam nikomu zaufać, wiedziałam, że w końcu mnie zrani. Bywałam wredna i chamska, więc ludzie nie chcieli się ze mną zadawać. Szczerze? Nie narzekałam. Denerwowały mnie te wszystkie fałszywe laleczki latające od psiapsiółki do kosmetyczki i z powrotem. Ograniczyłam mój krąg znajomych, a rodzice zaczęli się martwić, że zbytnio się alienuję. Wtedy przekonałam się, że aby zadowolić ludzi nie musisz być naprawdę szczęśliwy, wystarczy sprawić, że oni w to uwierzą. Żyłam w tym systemie przez kilka lat i kiedy myślałam, że nie mogę już nic poczuć, pojawił się On. Wywiercił dziurę w moim umyśle, jego wspomnienie nie opuszczało mnie na krok. Bałam się, że zacznie mi zależeć, próbowałam go odepchnąć, ale On był inny. Jako jedyny zrozumiał co robię i zanim zdążyłam się zorientować - oswoił mnie*. Kiedy widziałam jego uśmiech, sama się uśmiechałam, chciałam go poznawać głębiej i głębiej. Był jedyna osobą, z którą nie bałam się rozmawiać, zaufałam mu, powierzyłam serce i wierzyłam, że zadba aby było bezpieczne. Pomyliłam się.
Pamiętam ten dzień przez mgłę nienawiści. Była ciepła czerwcowa noc, impreza u
znajomego z okazji końca matury i rozpoczęcia
nowego etapu w życiu. Miało mnie na niej
nie być, źle się czułam. Do tej pory nie wiem czy dobrze zrobiłam jednak się pojawiając.
Nie potrafię zdecydować co bardziej boli, zostać oszukaną czy żyć w
nieświadomości?
Nie wiem, jaka była moja reakcja. Może stałam tam patrząc na Niego, może rozpętałam awanturę… Nie pamiętam. Wiem jedno. Ofiarowałam mu moje serce, a on rozbił je na miliony kawałków, w mgnieniu oka rozkruszył wspólne miesiące. Razem z nim pękały wszystkie spędzone razem dni, wszystkie powierzone sekrety, a każdy uśmiech, minuta, sekunda u jego boku przestawały mieć znaczenie.
Kiedy zobaczyłam Go z inną dziewczyną, czar prysł. Myślałam, że żyję w bajce, że śnię. I pocałunek mnie obudził. Tylko, że mój książę całował inną księżniczkę.
Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Wtedy nie wytrzymałam i na pożegnanie uderzyłam go prawym sierpowym prosto w twarz. Chciałam pozostawić na jego buźce jakąś pamiątkę po sobie. Jako ostrzeżenie i pamiątkę dla potomnych.
- Suka –warknął chwytając się za bolące miejsce.
- Nazywano mnie gorzej – prychnęłam.
- Och, naprawdę? Jak? – zaśmiał się ironicznie.
- Twoja dziewczyna. – posłałam mu pełen nienawiści uśmiech i odeszłam.
Szczerze? Do teraz jest to moje najlepsze wspomnienie z nim.
Nie wiem, jaka była moja reakcja. Może stałam tam patrząc na Niego, może rozpętałam awanturę… Nie pamiętam. Wiem jedno. Ofiarowałam mu moje serce, a on rozbił je na miliony kawałków, w mgnieniu oka rozkruszył wspólne miesiące. Razem z nim pękały wszystkie spędzone razem dni, wszystkie powierzone sekrety, a każdy uśmiech, minuta, sekunda u jego boku przestawały mieć znaczenie.
Kiedy zobaczyłam Go z inną dziewczyną, czar prysł. Myślałam, że żyję w bajce, że śnię. I pocałunek mnie obudził. Tylko, że mój książę całował inną księżniczkę.
Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Wtedy nie wytrzymałam i na pożegnanie uderzyłam go prawym sierpowym prosto w twarz. Chciałam pozostawić na jego buźce jakąś pamiątkę po sobie. Jako ostrzeżenie i pamiątkę dla potomnych.
- Suka –warknął chwytając się za bolące miejsce.
- Nazywano mnie gorzej – prychnęłam.
- Och, naprawdę? Jak? – zaśmiał się ironicznie.
- Twoja dziewczyna. – posłałam mu pełen nienawiści uśmiech i odeszłam.
Szczerze? Do teraz jest to moje najlepsze wspomnienie z nim.
Zamknęłam z hukiem książkę. Czytanie nie miało sensu, powodowało jedynie nawrót wspomnień. Położyłam się plecami na trawie i zamknęłam oczy, pozwalając słońcu ogrzewać powieki. Starałam się poukładać wszystko, co się zdarzyło w moim życiu, ale niestety każda próba przynosiła jeszcze większe pogmatwanie myśli.
Wiedziałam jedno – zmieniłam się. Nie zamykałam się na uczucia i nowe doświadczenia, wręcz przeciwnie. Dzięki Jego zdradzie zrozumiałam , że wspomnienia czynią nas silniejszymi, kształtują charakter, rzeźbią duszę człowieka. Postanowiłam sobie, że chcę przeżyć jak najwięcej. Dobra czy zła – nieważne, chcę po prostu czuć, że istnieję. Wakacje w Anglii miały być oderwaniem od rzeczywistości i okazją do zdobywania nowych doświadczeń. Nie ważne jak potoczą się sprawy między mną i Jamesem, chcę wiedzieć, że przynajmniej próbowałam.
Z rozmyślań i błogiego stanu
rozluźnienia wyrwały mnie wibracje telefonu leżącego obok mojej głowy.
Natychmiast wzięłam go do ręki i w myślach powtarzając błagalne Proszę, proszę, proszę, proszę…, odblokowałam
ekran. Zamknęłam na chwilę oczy i budując dramatyzm sytuacji, powoli otworzyłam
wiadomość.
JAMES:
Hej :) dziś
popołudniu wpada kilku znajomych, może też miałabyś ochotę przyjść?
Przeczytałam sms kilka razy, a
z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Zanim się zorientowałam, tańczyłam już taniec
radości po całym ogródku. O tak! James mnie zaprosił. To oznacza, że nie ma
mnie jeszcze dość!
Po kilku minutach triumfowania, stwierdziłam, że wypadałoby wreszcie odpisać.
Po kilku minutach triumfowania, stwierdziłam, że wypadałoby wreszcie odpisać.
Brzmi świetnie :D
powiedz tylko gdzie i kiedy
Wystukałam szybko odpowiedź. Po
chwili otrzymałam adres Jamesa. Prosił, żebym była koło 18. Sześć godzin na
mentalne i fizyczne przygotowanie? Powinno wystarczyć! Zacznijmy od pooglądania
telewizji, w końcu jest jeszcze dużo czasu.
~ * ~
Maratony serialu „Jak poznałem wasza matkę” nie wpływają na mnie dobrze. O 17 przypomniałam sobie, że na świecie istnieje coś takiego jak czas i jeśli zaraz się nie ogarnę to będę spóźniona. Z szybkością światła wzięłam prysznic i po chwili stałam przed szafą z głową pełną koncepcji. Kilka minut później miałam już na sobie czarne rurki i kremową mgiełkę, z koronką na plecach. Wieczorem mogło być zimno, więc wzięłam sweter. Włosy zostawiłam w charakterystycznym dla nich nieładzie i wykonałam rutynowy makijaż.
Obejrzałam się w lustrze i zaakceptowałam całość. Gdy wyszłam z domu, było za pięć 18. Jak zawsze spóźniona…
Maratony serialu „Jak poznałem wasza matkę” nie wpływają na mnie dobrze. O 17 przypomniałam sobie, że na świecie istnieje coś takiego jak czas i jeśli zaraz się nie ogarnę to będę spóźniona. Z szybkością światła wzięłam prysznic i po chwili stałam przed szafą z głową pełną koncepcji. Kilka minut później miałam już na sobie czarne rurki i kremową mgiełkę, z koronką na plecach. Wieczorem mogło być zimno, więc wzięłam sweter. Włosy zostawiłam w charakterystycznym dla nich nieładzie i wykonałam rutynowy makijaż.
Obejrzałam się w lustrze i zaakceptowałam całość. Gdy wyszłam z domu, było za pięć 18. Jak zawsze spóźniona…
* zainspirowane "Małym Księciem", chyba każdy wie o co chodzi ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~ * ~~~~~~~~~~~~~~~~~
Damnnn.. muszę wreszcie ograniczyć pisanie pod osłoną nocy. Robię się wtedy zbyt refleksyjna xd
Dziękuję Wam za wszystkie motywujące komentarze. Każdy z nich to osobny kopniak do działania! Cieszę się, że naprawdę ktoś to czyta i jeszcze do tego mu się podoba ^^ Mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Jeszcze raz dziękuję!
Buziaki xx